Po treningu quidditcha członkowie drużyny Ślizgonów opuścili boisko; razem
z Josephine udałyśmy się do Wielkiej Sali, wciąż zaśmiewając się z Ronalda
Weasleya i jego ślimakowego ataku. Bardzo dobrze się stało, że postanowiłyśmy
obejrzeć ten trening… Nie mogłam zrozumieć, dlaczego do tej pory mecze
quidditcha kojarzyły mi się jedynie z nudą i niedowidzeniem. Dzień zaczął się
dla nas wyśmienicie, a teraz mogło być tylko lepiej. Wszystko jednak musiało się
malowniczo spieprzyć. Jak zwykle.
Po sobotnim śniadaniu postanowiłyśmy pójść do biblioteki, aby skończyć
pisać pracę domową z obrony przed czarną magią. Powiem szczerze, że stworzenie
poematu na cześć profesora Lockharta było lekką przesada, ale musiałam się
przełamać — to przecież mój ostatni rok w Hogwarcie, chciałam, żeby był
wyjątkowy i możliwie jak najbardziej bezszlabanowy.
— Jakie słowo rymuje się z czczony?
— zapytała mnie po kwadransie pracy Josephine, drapiąc się koniuszkiem pióra po
nosie; wpatrywała się w swój pergamin takim wzrokiem, jakby zamierzała go
podpalić spojrzeniem.
— Pierdolony —
mruknęłam, kartkując egzemplarz Wędrówek
z trollami. Zatrzasnęłam książkę i odrzuciłam ją od siebie ze złością. — To
jest chore, że zamiast nauki obrony przed czarną magią bawimy się w cholernych
poetów.
Nakreśliłam z niechęcią dwie kolejne linijki poematu. To była okropna
grafomania; czułam się fatalnie, że uległam i podjęłam się tego zadania. Gdyby
taką pracę zadał nam Snape (czego na szczęście nie musieliśmy się obawiać),
mogłabym to olać i zająć się ważniejszymi sprawami. Gdzieś za moimi plecami
rozległy się stłumione kroki, które z sekundy na sekundę stawały się coraz
głośniejsze. Josephine spojrzała na kogoś nieco ponad moim prawym ramieniem i
zaczerwieniła się gwałtownie.
— Widzę, że zainteresowały cię moje książki, czyli szlaban nie
poszedł na marne. — Usłyszałam donośny głos Lockharta. Mimo że znajdował się w
bibliotece, oazie ciszy i spokoju, mówił głośno i zupełnie nie przejmował się
tym, że pani Pince łypała na niego spode łba, choć nie zwróciła mu uwagi na
głośne zachowanie, więc przypuszczałam, że i ona była pod działaniem uroku jego
nienaturalnego uśmiechu. Wyciągnął rękę, a jego palce musnęły kilkakrotnie mój
kark. Poczułam się niesamowicie niekomfortowo, ale nie chciałam dostać drugiego
szlabanu (tym razem za hałasowanie w bibliotece i nie od Lockharta, a od
Sępicy), więc tylko zacisnęłam wargi. — Mogłabyś mi przynieść twój poemat na
dzisiaj? Możesz przynieść też dzieło panny Foxy, jeśli skończy do kolacji, co
ty na to? Przyjdź o siódmej, dobrze?
Puścił do mnie oko, uśmiechnął się do Josephine, po czym zniknął w Dziale
Niewidzialności. Wymieniłyśmy ze Ślizgonką zaskoczone spojrzenia; policzki mojej
przyjaciółki wciąż płonęły rubinem, choć to ja dostałam to podejrzane i
niespodziewane zaproszenie.
— Co to miało znaczyć? — spytała szeptem, wychylając się nieco do
przodu, aby nikt nas przypadkiem nie podsłuchał.
Wzruszyłam ramionami. Minę miałam tak samo zdziwioną, jak
przyjaciółka.
— Nie mam pojęcia. To już chyba podpada pod molestowanie, co? —
mruknęłam, zerkając dyskretnie za siebie. – Myślisz, że powinnam to komuś
zgłosić, że on mnie tak nagabuje? Pierdolony pedofil…
— To jest dla ciebie zaszczyt, że cię dzisiaj zaprosił. Słuchaj…
Jak będziesz do niego szła, to możesz zabrać i mój poemat. Masz, może uzna, że
jest do kitu i postanowi mnie ukarać
szlabanem? Zobaczysz, co zrobią dziewczyny, kiedy im o tym opowiem. — Na jej
twarzy pojawił się tajemniczy, acz lekko złośliwy uśmiech.
Zanim cokolwiek zdążyłam na to odpowiedzieć, wepchnęła swoje rzeczy do
torby, narzuciła ją na ramię i wybiegła czym prędzej z biblioteki,
pozostawiając mnie oniemiałą przy stoliku. Zaskoczyła mnie, lecz nie musiałam
się niczego obawiać. Wierzyłam w lojalność przyjaciółki.
*
Pod wieczór udałam się do gabinetu Lockharta, w sercu dzierżąc
najgorsze przeczucia; nie spodobało mi się to zainteresowanie moją osobą,
przyznam, że rozważałam pójście do Snape’a i złożenie skargi na nauczyciela
obrony przed czarną magią. Mistrz Eliksirów oczywiście byłby zachwycony taką
informacją. Dobrze wiedziałam, że tylko czekał, aż profesorowi powinie się
noga.
Zapukałam do drzwi, a kiedy usłyszałam głos nauczyciela, wśliznęłam do
gabinetu. Trochę się spóźniłam, ale niespecjalnie mi zależało, aby zadowolić tego
lalusia; jestem pewna, że jedyną osobą, która mogła go tak naprawdę zadowolić
był on sam. Skoro chciał jedynie przeczytać mój poemat, to chyba nie powinno
zająć mu to więcej niż pięć minut. Termin oddania pracy domowej wyznaczony był
na poniedziałek, czyli normalnie miałam jeszcze dwa dni, przez co poczułam się
dyskryminowana. Kretyn. Bankowo musiała być to bardzo kiepska wymówka, aby znów
mnie ściągnąć do swojej jaskini narcyzmu. Przyglądałam się, jak Lockhart
wyciągnął rozpostartą dłoń w moją stronę, na którą położyłam zwinięte w rulon kawałki
pergaminu. Rozprostował najpierw jeden, potem drugi, przeczytał w milczeniu oba
teksty, a na jego ustach pojawił się nieobejmujący oczu uśmiech. Odłożył poematy
na biurko, poprawił lekko kołnierz swojej fioletowej, aksamitnej szaty i wstał.
Kazał mi usiąść, sam zaś zaczął przechadzać się powoli wzdłuż ścian,
podziwiając swoje ruchome fotografie. Zauważyłam, że jego oczy pozostały
chłodne i spokojne w przeciwieństwie do promiennej miny. Wydało mi się przez
chwilę, że maska radosnego, żwawego czarodzieja zsunęła się na chwilę z jego
twarzy.
— I co, ostatni rok, tak? — zagadnął mnie wesoło, patrząc zawadiacko
w moją stronę. — Będziesz tęsknić za Hogwartem? Kiedy ja się tu uczyłem, byłem
w Ravenclawie… To oczywiste, aczkolwiek nadawałbym się do każdego domu. Muszę
przyznać, że tiara miała ogromny dylemat, ale najwyraźniej uroda i intelekt —
cechy pięknej Roweny — musiały przebijać się najbardziej… Powiem ci, że przez
czas moich podróży tęskniłem za tym miejscem, ale jakoś mijały mi te lata…
Dopiero wtedy, gdy dowiedziałem się, że Dumbledore szuka nauczyciela obrony
przed czarną magią, wszystko wróciło, a ja postanowiłem zgłosić się na to
stanowisko.
Podczas jego krótkiej życiowej historii zastanawiałam się, czego ten
idiota ode mnie oczekuje. Oklasków? A może pokłonów? On natomiast zawrócił i
podszedł do mnie. Gwałtownie poderwałam się z krzesła; zrobiłam to
automatycznie, sama nie wiem, dlaczego. Nauczyciel uśmiechnął się tajemniczo,
zdumiony moją stanowczą reakcją. Chcąc to jakoś zamaskować, przecisnęłam się
pomiędzy nim a biurkiem, powoli podeszłam do okna i utkwiłam wzrok w chmurach
pokrywających swym ciemnym puchem aksamitne niebo, a serce waliło mi w piersi
jak oszalałe; chciałam stąd natychmiast wyjść.
— Co zamierzasz robić po ukończeniu szkoły? — zapytał Gilderoy,
oddając się na powrót przechadzce. Cichy stukot jego obcasów niósł się
delikatnym echem po sporej komnacie. Wzruszyłam ramionami, nie odrywając wzroku
od widoków za oknem.
— Sama nie wiem. Podczas wakacji mieszkam w sierocińcu, nie mam
szans na takie życie, jakie chciałabym wieść — mruknęłam, wzruszając ramionami,
a w żołądku poczułam nieprzyjemny skurcz. Nie miałam pojęcia, dlaczego
wspomniałam o bidulu.
Kroki Lockharta nagle ucichły, a ja odwróciłam się od szyby.
Zobaczyłam go stojącego tuż przede mną. Wielkie, okrągłe, modre oczy utkwione
były w moich, a wyraz posiadały tak niepasujący do jego ogólnej postawy, że
pierwszy raz spojrzałam prosto w czarne źrenice. To mnie sparaliżowało. Jego usta szybko dotknęły moich. Trwało to
zaledwie sekundę, ale wystarczyło, abym odskoczyła do tyłu z sercem szalejącym
w piersi. Poczułam, jak uderzam plecami o szafkę przepełnioną porcelanowymi,
ręcznie malowanymi figurkami Lockharta. Rozległ się brzęk tłuczonego szkła i
gwałtowny protest miniaturowych Gilderoyów. Natychmiast chwyciłam torbę i
wypadłam z gabinetu.
Biegłam przez całą drogę do lochów, nawet nie oglądając się za siebie.
Zatrzymałam się dopiero przy tajnym przejściu, podpierając się jedną ręką o
zimną, wilgotną ścianę, drugą zaś przyciskając do falującej szybko piersi.
Dopiero teraz mogłam się w miarę spokojnie nad tym zastanowić. Sama nie wiem,
czy mogłam to nazwać pocałunkiem, ale był on dla mnie takim zaskoczeniem… Mogłam
się spodziewać wszystkiego! Do jasnej cholery, wszystkiego, nawet wyskakujących z uszu Lockharta gnomów, ale nie tego! Dlaczego profesor to w ogóle
zrobił? Czułam do niego silną niechęć i wciąż cała się trzęsłam, a usta piekły
mnie nieprzyjemnie w miejscu, którego dotknęły wargi nauczyciela. Tylko jedno
mogło mi pomóc w takiej sytuacji, dlatego udałam się do gabinetu Snape’a. Nie
zamierzałam jednak mówić mu o całym zajściu; wiedziałam, że ten wpadłby w szał
i nic by nie wyszło z mojego planu.
Zastukałam lekko w drzwi, po czym weszłam do środka; zanim
przekroczyłam próg, zrobiłam wszystko, aby doprowadzić się do porządku. Mistrz
Eliksirów siedział w ciemnym kącie komnaty i czytał Proroka Wieczornego. Twarz miał ukrytą za gazetą, którą szybko
odłożył, kiedy weszłam. Uniósł lekko brwi i uśmiechnął się podejrzliwie.
— Późna pora, ja sam w gabinecie, ty w moich drzwiach… Czyżbyś
miała jakieś niecne zamiary wobec mnie? — zapytał, podchodząc do mnie. Jego
dłonie wsunęły się pod moją bluzkę, a on sam pochylił się nade mną, żeby
pocałować mnie w szyję.
— No tak. Zastanawiałam się, jak Dumbledore zareagowałby na to,
że nauczyciel wykorzystuje uczennicę. Nie mówię o seksie, raczej mam na myśli
to, że robi jej coś, na co ona nie ma ochoty — mruknęłam, kiedy jego ręce
powędrowały do mojego rozporka.
— Nie mówisz chyba o mnie, prawda? Zależy, jaki byłby to
nauczyciel. Dumbledore ma wiele wad, które nie przystoją tak wielkiemu
czarodziejowi, jakim jest. Zamiast być zarozumiałym kretynem, on niesie pomoc
pokrzywdzonym i maluczkim. — W jego głosie usłyszałam podłość i kpinę, ale nie
oburzyło mnie to, ponieważ sama nie przepadałam za dyrektorem. — Do tego ma
swoich pupilków… nie tylko wśród uczniów, ale i nauczycieli. Mnie zapewne by znów wybaczył. Albo McGonagall…
Nic już na to nie powiedziałam. Snape podniósł mnie, zgarnął szybkim
ruchem wszystkie rzeczy z biurka i rzucił mnie na jego blat.
*
Podłoga zasłana była kartkami
pergaminu, pojedynczymi stronicami z Proroka
Wieczornego, drobnymi srebrnymi syklami i odłamkami z rozbitej buteleczki
wypełnionej wcześniej do połowy granatowym atramentem. Snape siedział w swoim
nieco twardym, skórzanym fotelu, a ja — na jego kolanach. Całował mnie, a ja
starałam się zapomnieć, że jeszcze kilkadziesiąt minut temu na moich wargach
spoczywały usta Lockharta. Mistrz Eliksirów byłby wściekły, gdyby się o tym
dowiedział. Przytuliłam policzek do jego ramienia i zamknęłam na chwilę oczy.
— Dlaczego pytałaś o reakcję Dumbledore’a? — odezwał się nagle
odprężony i zaspokojony, gładząc moje włosy. W jego głosie usłyszałam niepokój,
jakby się bał, że chodziło mi o niego.
— Tak po prostu. Z ciekawości — mruknęłam. — Ale nas to nie
dotyczy, nie?
Pocałowałam go ostatni raz w usta i zaczęłam się ubierać. Profesor
podniósł z kamiennej podłogi czarne spodnie i ubrał je. Mieliśmy naprawdę
szczęście, że nikt nie zaskoczył nas w jego gabinecie. Snape praktycznie
codziennie karał jakiegoś ucznia szlabanem. To należało już od dawna do jego
zwyczajów. Zapięłam ostatni guzik bluzki i upewniłam się, że wyglądam tak, jak
zwykle. Moje włosy jeszcze płonęły ognistą czerwienią, ale był to efekt wciąż
otrzymujących się emocji; prędko odzyskiwały swój naturalny, ciemnobrązowy
kolor.
— To do zobaczenia jutro — zwróciłam się do Mistrza Eliksirów,
który wciąż siedział w fotelu bez koszuli i splatał ze sobą bezwiednie długie,
szponiaste palce. Podejrzewałam, że nie uwierzył w moją wymówkę.
— Wpadnij jeszcze kiedyś — zawołał za mną, a ja pomachałam mu na
pożegnanie ręką i opuściłam gabinet.
Prawie dotarłam do ściany, za którą znajdowało się dormitorium
Ślizgonów, kiedy nagle usłyszałam coś dziwnego. Najpierw stłumiony, ciężki
chrzęst, zupełnie jakby ktoś ciągnął po żwirze worek kartofli, a sekundę
później ochrypły, nieprzyjemny szept:
— Rozszarpię… zabiję… chodź
do mnie…
Zatrzymałam się gwałtownie, a serce podskoczyło mi do gardła. Na
początku pomyślałam sobie, że się przesłyszałam, ale owe słowa powtórzyły się
dwukrotnie, więc prędko wypowiedziałam hasło i zniknęłam za otworem w kamiennej
ścianie. Zaniepokoiło mnie to, ale postanowiłam się tym nie przejmować, głównie
dlatego, że ów głos powoli się oddalił. Może faktycznie umysł płatał mi figle? Wybiła
godzina dwudziesta trzecia, a ja byłam już bardzo senna. Seks z Mistrzem Eliksirów
zawsze był męczący. Tak, to z pewnością musiało być jakieś przesłyszenie… Przeszłam
przez obszerny, elegancko umeblowany salon uczniów Domu Węża, nawet nie
zwróciwszy uwagi na Poncjusza, który machał w moją stronę ręką. Kiedy weszłam
do sypialni dziewcząt z ostatniej klasy, nie zauważyłam niczego prócz mroku.
Bez słowa zapaliłam różdżkę. W swoim łóżku spała spokojnie Josephine. Aby jej
nie budzić, przemknęłam na palcach przez komnatę, przebrałam się w koszulę
nocną i wpełzłam do miękkiego, rozkosznie ciepłego łóżka.
*
Nie mógł powstrzymać uśmiechu, który wkradł się na jego twarz.
Bezwiednie dotknął koniuszkami palców swojej delikatnie zarysowanej dolnej wargi.
Dziewczyna co prawda uciekła, ale zdołał zaszczepić w niej swego rodzaju
ciekawość. Wróci tu. Był tego pewien. Harry dopiero co opuścił jego gabinet po
wykonanym szlabanie, ale on praktycznie nie zwracał na niego uwagi. Odpisywał
na listy od swoich fanek, powtarzając automatycznie jakieś uwagi o sławie,
ciężkiej pracy i inteligencji. Sam nawet nie pamiętał, jakie. Dobrze znał się
na charakterach kobiet. A Mary Madeleine była jedną z nich. Jej tajemniczość
nie zmieniała faktu, że posiadała taką samą intuicję, co wszystkie dziewczyny
na całym świecie. Ciekawiło go bardzo, kiedy Ślizgonka znowu odwiedzi go w jego
gabinecie i co z tą sprawą zrobi. Pierwszy raz jego myśli nie zaprzątał on sam.
Był przekonany, że nikomu o tym nie powie. Nie należała do osób, które wszystko
wszystkim mówią.
Ubrał czarny, długi płaszcz i skórzane rękawiczki, i opuścił swój
gabinet z zamiarem przejścia się. Opustoszałe korytarze, którymi zmierzał w
stronę wyjścia niosły echem stukot jego obcasów. Postacie z obrazów wodziły za
nim znudzonym wzrokiem, kiedy mijał magicznie ruchome wizerunki, a poły
płaszcza powiewały za nim niczym czarne, aksamitne skrzydła kruka. Nie wyglądał
tak przerażająco, jak Severus Snape, ale teraz był równie poważny. Drzwi
wejściowe automatycznie otworzyły się przed nim. Wyszedł na ciemne błonia, po
których niosło się rześkie, chłodne powietrze. Nad jeziorem unosiła się
delikatna, stalowa mgiełka. Nie było zbyt ciepło, więc wsunął zaciśnięte w
pięści dłonie do kieszeni i przyspieszył kroku. Ruch był dobrym rozwiązaniem na
rozgrzanie zastałych mięśni.
Rozległ się stłumiony odgłos przyspieszonych, lecz zduszonych przez
trawę kroków. Lockhart wyszarpnął swoją różdżkę z kieszeni, rozglądając się
dookoła. Ciemny kształt również się zatrzymał; nie minęła sekunda, kiedy gdzieś
w oddali rozbłysło mdłe, błękitne światełko.
— Ach, to ty, Snape — mruknął, chowając swoją różdżkę z powrotem
do kieszeni. Mistrz Eliksirów powoli do niego podszedł, nie spuszczając wzroku
z jego twarzy.
— Dziwna pora jak na spacer, przynajmniej w twoim wypadku,
Lockhart. — W głosie Severusa czaiła się drwina, choć nie pozwolił sobie na nieuprzejmość.
— To chyba zagłada dla twojej fryzury, mam rację?
Policzki nauczyciela obrony przed czarną magią nieco pociemniały, ale
było ciemno, więc łatwo mógł to ukryć przed profesorem Snape’em. Teraz był
sobą. Ani śladu nie zostało po jego wesołkowatości. Milczał, patrząc spokojnie
w wielkie, czarne oczy współtowarzysza. Nie zamierzał się z nim kłócić, a
dobrze wiedział, że Mistrz Eliksirów chce go sprowokować. Doskonale wiedział,
co robił jego rozmówca. Kiedy tylko dostał tę posadę, natychmiast zgłębił
wiedzę na temat pracujących w Hogwarcie nauczycieli, a dowiedział się o
naprawdę interesujących faktach. Na przykład to, że Severus Snape był nie tylko
mistrzem eliksirów, ale i legilimencji, dlatego umysł Lockharta zamknął się na
cztery spusty.
— A co ty tutaj robisz,
Severusie? — zapytał i ruszył powoli brzegiem jeziora. Snape poszedł za nim.
— Postanowiłem się przejść. I co, Potterowi podobał się szlaban?
Mogę się tylko domyślać, co kazałeś mu robić, Francis już mi się pochwaliła,
jak wyglądała jej kara — rzekł. Nie mógł powstrzymać się od cichego, drwiącego
śmiechu.
— Nie wiedziałem, że jesteś tak blisko z każdym swoim uczniem i
uczennicą, że zwierzają ci się ze spraw tak osobistych, jak szlaban — zauważył
Lockhart, zerkając na Snape’a, który zaśmiał się po raz trzeci.
— Jestem blisko tylko z niektórymi
uczniami — poprawił go. — Możesz mi wierzyć, Lockhart, że Potter jest jednym z nich.
Zatrzymał się gwałtownie, ponieważ szybko wyczuł zagrożenie. Sprawy
zabrnęły zbyt daleko. Nie chciał, żeby ktoś się dowiedział o tym, że miał
romans z uczennicą, a tym bardziej nie miał ochoty, aby tą osobą był Gilderoy
Lockhart. Musiał czym prędzej odejść i zakończyć ten temat. Jak mógł dopuścić
do tego, aby blondyn zasugerował coś takiego? Do tego to milczenie
profesora…
Przez chwilę patrzyli sobie głęboko w oczy, nie mówiąc ani słowa. W
końcu profesor Snape przerwał to milczenie:
— Do zobaczenia jutro, Lockhart.
Obrócił się na pięcie i ruszył szybkim krokiem w kierunku zamku,
powiewając połami swojej długiej, czarnej peleryny. Lockhart obserwował, jak
jego ciemna postać szybko znika mu z oczu. Było całkiem ciemno, a księżyc co
jakiś czas pojawiał się i znikał za chmurami. Wiatr poruszał delikatnie
koronami drzew, roznosząc przyjemny, leśny zapach po błoniach. Aromat żywicy
wypełniał jego płuca przy każdym głębokim oddechu. Reakcja Snape’a była co
najmniej dziwna. Być może za tym kryła się jakaś tajemnica, która przyniesie mu
złoto i sławę?
___________
Dziś krótko, ponieważ jest tak gorąco, że nie dam rady więcej napisać.
No i nie chcę, żeby mi się komputer spalił. Idę sobie umyć głowę, bo na
siedemnastą wybieram się na sesję. Zapraszam Was również na mojego kolejnego
bloga, który będzie wyjaśniał wiele wątków z życia Barty’ego, zanim wplotłam go
do SCP. Tutaj link. A dedykacja dla fear. :*
~a.
OdpowiedzUsuń25 sierpnia 2011 o 12:19
A może wklej z innej przeglądarki?
25 sierpnia 2011 o 12:36
UsuńNa innych przeglądarkach nawet adres nie chce się otworzyć. Wygląda na to, że ogólnie mam słaby internet, a Opera jest wystarczająco mocna, aby mi bloga chociaż otworzyć. Dobre i to. Spróbuję opublikować później, jak ze zdjęć wrócę.
~Katte
OdpowiedzUsuń25 sierpnia 2011 o 15:05
Musiałam nadrobić poprzedni rozdział ; )Ah tak, więc Gilderoy pocałował ją! Myślałam, ze ona da mu w twarz, albo coś w tym stylu xD mam wielką nadzięję, że jak powie o tym Snape`owi, to on dowali Lockhartowi ; p Ah, no i głosy ze sciany, ofiara bazyliszka? : )czekam ; )
26 sierpnia 2011 o 08:39
UsuńHah, powiem szczerze, że może być odwrotnie :D Ale nie chcę psuć niespodzianki. A co do Snape’a, to on się na razie o niczym nie dowie, niech się tam kocha z Mary Madeleine z czystym sumieniem xD
~Cor ( także wykończona upałem )
OdpowiedzUsuń25 sierpnia 2011 o 16:06
Cześć!Rozdział jak zawsze bardzo dobry i mimo kilku błędów i upału przeczytałam go w piorunującym tempie. Błędy są niewielkie, ale wymienię w [nawiasie], żeby ktoś nie zarzucił Ci niepoprawności językowej ;)[ale musiałam się przełamać i przecież mój ostatni rok w Hogwarcie, chciałem, żeby był wyjątkowy.] – zmieniłabym „i” na coś innego, np.: „to”, no i „chciałem” na „chciałam” ;)[po czym Dziale Niewidzialności] – chyba miało być jeszcze „zniknął w”[ a ja odwróciłam się od szyby, zaniepokojona tą nagłą cichą] – „ciszą”[Bezwiednie dotknął koniuszkami palców swoją delikatnie zarysowaną dolną wargę.] – „swojej delikatnie zarysowanej dolnej wargi”[Ani śladu nie zostało po jego wesołkowatości i narcyzmowi.] – „wesołkowatości i narcyzmie”.Z błędów to tyle ;) A wracając do rozdziału. Kiedy Gilderoy, ją pocałował myślałam, że MM da mu w, że tak kolokwialnie to ujmę, pysk. Nie spodziewałam się takiej reakcji z jej strony. No i Snape, który troszkę się różni od tego książkowo-filmowego. Podoba mi się coraz bardziej.Pozdrawiam i czekam na ciąg dalszy tu i na nowym blogu ;)
26 sierpnia 2011 o 09:13
UsuńTaak, spodziewałam się, że będą literówki, poprawię je pod wieczór, jak mi się szybkość internetu ustatkuje. Ano widzisz, Mary Madeleine każdemu dałaby za takie coś w twarz… Tyle powiem xD
~Panna de Lenfent
OdpowiedzUsuń25 sierpnia 2011 o 20:42
Ha! Czyli to o to mu chodzi. No cóż, nie powiem, interesujący pomysł. Jestem ciekawa, czy uda mu się dowiedziec o jej pochodzeniu. A jeśli tak, to co wtedy zrobi. Najbardziej podobał mi się fragment ze Snape’em na błoniach. Może dlatego, że lubię sceny na świeżym powietrzu^^. No nic, pozdrawiam serdecznie i czekam na nowośc ; ).
26 sierpnia 2011 o 09:16
UsuńTaki cel ma teraz, ale z czasem może się zmienić xD
~Mortal.
OdpowiedzUsuń25 sierpnia 2011 o 21:23
Ugh. No i jeszcze bardziej nie znoszę Lockharta. Ale w sumie.. Chyba nie. Teraz wydaje mi się taki bardziej jakby ludzki. xD A Mary mnie zaskoczyła tym, że tak wybiegła. Jakoś zdawało mi się, że zostanie i zamorduje go gołymi rękami xD A końcówka świetna, bo Lockhart coś podejrzewa i będzie węszyć i będzie akcja! :D (nie to, żeby jej do tej pory nie było). I strasznie mi się podoba, jak piszesz w trzeciej osobie. :D
26 sierpnia 2011 o 09:18
UsuńTaaak, Lockhart węszy ;> I niedługo coś wywęszy, coś się wygada Mary Madeleine, Snape coś zobaczy… i będzie buum xD Nareszcie :D
~Sheirana
OdpowiedzUsuń25 sierpnia 2011 o 22:48
Po pierwsze: gdzie jest powiadomienie?! Zabiję… Ty się ciesz, że zajrzałam, bo bym nie wybaczyła xD Po drugie: ten piękniś mi działa na nerwy, zwłaszcza tym, że nic w nim pięknego nie ma. I po trzecie: na nowego bloga już zajrzałam i mi się podoba, więc proszę mnie łaskawie informować xDPozdrawiam.[sheirana]
27 sierpnia 2011 o 08:41
UsuńCO? Jakim cudem Cię nie poinformowałam? Loool. Na duchu-gejszy przecież wysłałam info. Jaaaaki ten internet! Już trzeci dzień nie mogę opublikować nic na scp. Chcę jeszcze po jednym rozdziale na każdym blogu podczas wakacji. Hahaa, a może w Lockharcie okaże się piękny charakter i dusza? xD Hahahaha, dobra, co ja się oszukuję… :D
~Sheirana
Usuń27 sierpnia 2011 o 15:36
Hmm… Nie ten blog? xD Na ducha nie zaglądam za często, bo mnie wena opuściła, informuje się mnie na sheirana.blog.onet.pl ;PMhm…Znam to. A na dark love kiedy coś…?Hahaha, mnie to możesz mówić takie rzeczy i tak bym Ci nie uwierzyła xD[sheirana] (!!!)
27 sierpnia 2011 o 16:21
UsuńOk, mogę informować tam xD Na dlr będzie jutro, o ile mi się internet ustatkuje. Na scp, jeśli pójdzie dobrze z netem, to dziś xD
~Sheirana
Usuń27 sierpnia 2011 o 21:01
No xD O, to dobrze xD Tylko ja przeczytam wszystko i tak jutro wieczorem, bo aktualnie mam gościa. Ale przeczytam! xD
29 sierpnia 2011 o 15:48
UsuńSpoko, a ja za chwilę będę mieć naprawiony internet i komentarz nie będzie się publikował w godzinę, tylko w sekundę xD Łiii xD Będzie internet, że wziuuuu xD
~Cor
OdpowiedzUsuń26 sierpnia 2011 o 17:17
Nie wiem, czy chciałabyś, żebym Ci pisała o nowych rozdziałach u mnie na [wilhelmina-prewett], ale zależy mi żebyś zerknęła chociaż na PROLOG, jeśli będziesz miała czas i może skrobnęła coś, co sądzisz.Pozdrawiam
27 sierpnia 2011 o 09:03
UsuńPewnie, że chcę xD Ale przeczytam dopiero, jak mi tata naprawi łącze do internetu, bo straszliwie długo mi ładuje cokolwiek xD
~Cor
Usuń29 sierpnia 2011 o 15:21
No to ok. Gdybyś też chciała to jest też PROLOG na [b-sisters.blog.onet.pl]. I to jest właściwie ( w zamyśle ) kontynuacja pierwszego bloga… :)A kiedy cosik nowego u Ciebie?
29 sierpnia 2011 o 15:50
UsuńTutaj? Haha, dopiero we wrześniu, muszę jeszcze coś na df i km opublikować, ale dzisiaj na dlr i ch są nowe rozdziały xD
~Cor
Usuń29 sierpnia 2011 o 17:18
O to świetnie… Zmykam czytać ;)
~fear
OdpowiedzUsuń26 sierpnia 2011 o 19:35
Bardzo dziękuje za dedykację, jestem zaszczycona i bardzo mi miło:) No wiesz zaskoczyłaś mnie. Podejrzewałam, że Lockhart będzie próbował zbliżyć się do Mary, ale żeby aż tak? Dobra czekam na rozdział kolejny, bo jestem tak strasznie zainteresowana, że szok! Pozdrawiam:
27 sierpnia 2011 o 09:46
UsuńDobra, jestem kreatywna, nawet bardzo, ale przecież wiadome będzie, że między nimi musi coś być, wtedy nie byłoby takiej zabawy xD
~Cor
OdpowiedzUsuń30 sierpnia 2011 o 01:49
Na [b-sisters] został opublikowany rozdział I „Fred, Geroge i szlaban u Snape’a”.Zapraszam serdecznie!
~Cor
OdpowiedzUsuń31 sierpnia 2011 o 14:50
Cześć!Na [b-sisters] został opublikowany rozdział III „Stare zmartwienia, nowe zmartwienia”. Zapraszam serdecznie i pozdrawiam
~Caitlin
OdpowiedzUsuń31 sierpnia 2011 o 16:59
Zaczytałam się xD Ale nadrobiłam wszystko!Kurczę, ten Lockhart to samo zło. Naprawdę. Najpierw usiłuje uwieść uczennicę, ażeby znaleźć kolejny skandal dla swojego „dzieła”, po czym tak podpuszcza Snape’a… ;)Czekam na cd!PS u mnie nn ;)Pozdrawiam! ;*
31 sierpnia 2011 o 18:49
UsuńHahahaha, a może jednak Lockhart nie jest aż tak zły? xD
~Atramentowa
OdpowiedzUsuń18 października 2011 o 21:45
Zaczynam zakochiwać się w Lockharcie, psiakrew. Gdzie nowy rozdział?!
19 października 2011 o 18:33
UsuńHahaha, i słusznie :D Widzisz? Mówiłam? xD Rozdziału pewnie dziś nie zdążę do końca przepisać, ale jestem w trakcie xD
~Heika
OdpowiedzUsuń31 października 2011 o 09:51
Kiedy będzie kolejny rozdział?
2 listopada 2011 o 21:19
UsuńBędzie będzie, w weekend pewnie :D Boję się, co będzie w ten długi weekend, bo 9.11 mam wywiadówkę, hehe xD
~Heika
OdpowiedzUsuń4 listopada 2011 o 17:12
No tak czekam czekam, widzę że piszę że rozdział będzie we wrześniu a już listopad ;) ale rozumiem że to początek roku . Mi też się zbliża wywiadówka więc znam to ;D
8 listopada 2011 o 17:38
UsuńJa właśnie jutro mam, cieszę się ostatnimi chwilami świętego spokoju :(
~Anyone
OdpowiedzUsuń7 listopada 2011 o 20:06
Dlaczego ograniczasz się do fabuły, która kręci się wokół cyklu Harry’ego Pottera? Zacznij piać niezależne opowiadania, wymyślone z własnej inicjatywy. Mogłabyś wtedy bardziej się rozwinąć. Tymczasem nadal piszesz te mroczne opowiastki ze śmierciożercami w roli głównej.
~Heika
Usuń8 listopada 2011 o 15:32
Może Frozenka po prostu lubi ”mroczne opowiastki ze śmierciożercami w roli głównej ”
8 listopada 2011 o 17:39
UsuńDokładnie, lubię to. Prowadzę blogi, bo to lubię. Myślicie, że ja nie mam nic własnego? O nie, mnie życie już nauczyło, że internet to taka rzecz, w której lepiej nic kreatywnego i swojego nie publikować. Boję się plagiatu. Dlatego wolę sobie wydać to, co teraz piszę, aczkolwiek muszę jeszcze kilka miesięcy poczekać na te osiemnaście lat.
~Anyone
Usuń8 listopada 2011 o 20:14
Blogi przecież zakłada się po to, by dzielić się z innymi swoją kreatywnością. To, że boisz się plagiatu rozumiem, ale dlaczego nie założysz bloga z opowiadaniem, do którego fabuła nie będzie się opierać na Voldemorcie i jego świcie? Chętnie poczytałabym coś twojego, ale innego niż do tej pory piszesz. Ciekawa jestem jak byś się sprawdziła w czymś całkiem innym. Czymś pozytywnym, gdzie twoi bohaterowie staliby po stronie dobra, a nie zła, które jest w twoich opowiadaniach wszechobecne.
11 listopada 2011 o 12:45
UsuńA kto powiedział, że nie mam opowiadań, gdzie bohaterowie służą dobru? Wiesz, w naszych czasach dookoła artystów panuje komercja. Dlatego chociaż na blogach chciałabym pisać o tym, co lubię xD
~Anyone
Usuń11 listopada 2011 o 16:20
Doskonale cię rozumiem, ale chyba nie masz bloga, że tak powiem „pozytywnego”?
11 listopada 2011 o 16:42
UsuńHmm… Siostrzenica jest pozytywna, acz tego nie widać na razie. Tak samo ten blog xD A takie opowiadania związane z Zakonem Feniksa mam cztery, ale jeszcze nie na blogach, oszalałabym, jakbym miała prowadzić jeszcze jednego bloga, muszę najpierw Czwórkę skończyć xD Aaa, no tak, Czwórka Hogwartu jest pozytywna xD
~Anyone
Usuń11 listopada 2011 o 20:28
No tak. Czwórka Hogwartu jest chyba najbardziej pozytywna. :D I przyznam, że fajnie pisana. Powinnaś pisać więcej opowiadań w takim charakterze. xD
11 listopada 2011 o 20:41
UsuńTzn, mnie nie kręci opisywanie dobra. To nudne, ale to tylko moja opinia xD
~Anyone
Usuń11 listopada 2011 o 22:37
Wiadomo, że zło kręci bardziej. xD
12 listopada 2011 o 21:15
UsuńA mnie to już zwłaszcza xD
~Anyone
Usuń15 listopada 2011 o 15:59
Nie da się nie zauważyć. :P