Było ciemno i chłodno wbrew temu, że trwał jeszcze sierpień. Trawa
była mokra od deszczu, który dopiero co przestał padać. Pchnęłam zardzewiałą,
skrzypiącą bramkę i wkroczyłam na teren parku. Z liści drzew kapały lodowate
krople, ale ja miałam na głowie kaptur. Dobrze wiedziałam, że było już tak
późno, że opiekunka sierocińca będzie na mnie wściekła, zresztą nie po raz
pierwszy, ale mało mnie to obchodziło.
Nazywam się Mary Madeleine Riddle. Albo raczej Francis, ale wolałabym
nazywać się Riddle. Moim ojcem jest sam wielki Lord Voldemort, ale nikt o tym
nie wie. Ba, nawet ja sama dowiedziałam się o tym dopiero wtedy, kiedy miałam
niecałe sześć lat. Widziałam go wtedy po raz pierwszy i zarazem ostatni. Kilka
dni później dotarła do mnie informacja o śmierci Potterów i upadku Czarnego
Pana — tak się skończyła moja przygoda z Voldemortem. Ojciec podrzucił
mnie do mugolskiego sierocińca, abym cierpiała tak jak on. Czarownica pomiędzy
tępakami. Byłam jak dzikie zwierzę w klatce, dopóki nie dostałam listu z
Hogwartu. Tatuś zatroszczył się o wszystko. Pozostawił mi sporo złota w depozycie
w Banku Gringotta, dzięki czemu mogłabym pomyśleć, że być może mu na mnie
zależało. Zawsze uśmiechałam się do siebie z rozbawieniem, kiedy to
wspominałam. Po części byłam mu wdzięczna, ale czułam pewien niedosyt… Nigdy
jednak nie pragnęłam jego obecności. Od małego wychowana byłam sierocińcu,
gdzie zostałam zobojętniona na tęsknotę czy inne ciepłe uczucia. A co do mojej
matki… Sama nie wiem, dlaczego umarła. Jedyne, co o niej wiem to tylko to, że
nazywała się Martha Francis. Miałam jej zdjęcie, ojciec pozostawił je w warstwach
mojego koca, kiedy podrzucił mnie na próg sierocińca, w którym podobno sam
kiedyś się wychował. Nie chciałam jednak jej nazwiska. Dobrze wiedziałam, że to
było niepoważne, ale miałam do niej żal, że umarła. Była piękną kobietą. Miała
ciemne, krótkie włosy i wielkie, jasne oczy. Fotografia była czarno-biała, więc
nie mogłam stwierdzić, jakiego były koloru. Ale dość już o niej.
Jestem Ślizgonką, a kiedy już skończą się te wakacje, pójdę do
ostatniej klasy w Hogwarcie. Jeszcze na nic tak nie czekałam jak na początek
roku szkolnego. Widok ponurego budynku sierocińca sprawiał, że wpadałam w
melancholię. Dotarłam do wysokiej, żelaznej bramki i pchnęłam ją. Światło
świeciło się jeszcze w niektórych pokojach na wyższych piętrach, ale w
większości okien było całkiem ciemno, co oznaczało, że młodsze dzieci już dawno
spały. Przeszłam powoli przez wylane betonem podwórko i nacisnęłam na klamkę.
Drzwi były zamknięte, więc załomotałam w nie, czując narastającą irytację.
Nienawidziłam tej zależności. W mojej krypcie leżało mnóstwo złota, miałam odziedziczyć
dom, kiedy tylko skończę szkołę, a musiałam stać pod drzwiami bidula jak
żebraczka.
W końcu po jakichś trzech minutach czekania (podczas których nie
omieszkałam jeszcze kilkakrotnie kopnąć w drzwi) otworzyła mi opiekunka ubrana
w koszulę nocną, na której miała stary, turkusowy, wyblakły szlafrok. Wyglądała
na rozgniewaną. Wpuściła mnie do środka, gderając:
— Obiecałaś, że wrócisz dziś wcześniej. Jest pierwsza w nocy, co
ty sobie myślisz! Mógł cię ktoś złapać, zgwałcić i zamordować. To jest przecież
Londyn, mało się tutaj wałęsa takich typów? A gdyby ci się coś naprawdę stało?
Nie wiedzielibyśmy, gdzie cię szukać! I czy w
ogóle szukać. Wracasz tutaj, o której ci się podoba, a my się martwimy, czy
wrócisz dobrowolnie, czy może przyprowadzi cię policja!
Marudziła tak aż do samiuteńkich drzwi mojego pokoju. Wyciągnęłam z
kieszeni staroświecki, żelazny klucz, wsunęłam go do zamka i przekręciłam.
Podstarzała opiekunka wciąż coś mówiła, kiedy zatrzasnęłam jej drzwi przed
nosem, ale nie mogłam już zrozumieć jej słów. Zwykłam ignorować ludzi, którzy
gadają bez sensu.
Moja sypialnia była mała i skromnie urządzona, bo sierociniec nie miał
zbyt wielu funduszy na swoje utrzymanie, ale ja umieściłam tu tyle mrocznych i
dziwnych dupereli, ile się dało. Nikt nie miał wstępu do mojego pokoju, chyba
że wymagał on sprzątania. Szkoda było mi
tracić złota na kupowanie czegoś do tego mugolskiego pokoiku, w końcu
przyjeżdżałam tu tylko na letnie wakacje, a prawie cały ten czas spędzałam poza
sierocińcem. W kącie stało proste, żelazne łóżko nakryte brązowym kocem, pod
ścianą natomiast umieszczono drewnianą szafę wypełnioną moimi ubraniami. Kufer
z magicznymi przedmiotami, księgami zaklęć i szatami czarownicy leżał ukryty
pod łóżkiem. Chroniłam go czarami, aby nikt poza mną nie mógł go otworzyć.
Szafę również otaczały przeróżne zaklęcia, ale głównie dlatego, by żadna z
moich wścibskich opiekunek nie mogła z niej nic wyjąć. Posiadałam swój
specyficzny styl ubierania się, a one bardzo chciałyby wyrzucić
dziewięćdziesiąt procent zawartości szafy. Na proste, drewniane krzesło
rzuciłam swoją czarną pelerynę i zamknęłam się od wewnątrz. Klucz pozostawiłam
w drzwiach na wszelki wypadek, gdyby komuś przyszło do głowy użyć zapasowego.
Zanim położyłam się do łóżka, odhaczyłam kolejny dzień na kartce przybitej do
ściany. Jeszcze trzy dni i czeka mnie wyjazd do Hogwartu.
*
Kiedy do drzwi zapukała opiekunka, ja już dawno byłam ubrana i gotowa
do drogi. Nie zjadłam śniadania. W sierocińcu podawali takie „frykasy”, że
nawet mugolskie dzieci kręciły nosami na ich widok. Machnęłam różdżką, a drzwi
same się otworzyły. Opuszczałam mugolski świat, więc mogłam już sobie darować
używanie kluczy.
— Już możesz jechać, pan dostawca cię podwiezie — zwróciła się do
mnie, kiedy wstałam.
Bez słowa chwyciłam rączkę kufra, minęłam kobietę i zeszłam po
schodach w milczeniu. Zabrałam wszystkie swoje rzeczy. Już nie zamierzałam tu powrócić.
Zaraz po skończeniu szkoły postanowiłam osiąść w domu, który zostawił mi ojciec.
Zabezpieczył mnie do końca życia, nie ma co. Ale zanim owa szczęśliwa chwila
miała nadejść, musiałam zapakować się do ciasnego, rdzewiejącego już wozu
dostawczego i usiąść obok pana Tima. Był to starszy pan ze źle ogoloną szczęką,
cuchnęło od niego smażoną rybą, a o stanie jego paznokci wolałam się nie
wypowiadać. Przez całą drogę nie odezwałam się do niego ani słowem, a
jechaliśmy jakieś pół godziny. Niby było jeszcze wcześnie, ale korki ciągnęły
się jak w godzinach szczytu. Kiedy samochód zatrzymał się na King’s Cross,
wyskoczyłam z niego i czym prędzej się oddaliłam. Nie chciałam, żeby któryś ze
znajomych zobaczył mnie w towarzystwie mugola. Pchając przed sobą wózek z
kufrem i koszykiem Szaula, natarłam na ceglaną ścianę pomiędzy peronem dziewiątym
a dziesiątym. Gładko przedostałam się na drugą stronę, robiłam to przecież tyle
razy… W czarodziejskim świecie było o wiele bardziej kolorowo. Nareszcie
poczułam się swobodnie. Znałam tu mnóstwo osób, ale tylko dlatego, że byłam ekscentryczna.
Tak naprawdę moją jedyną i prawdziwą przyjaciółką była Josephine Foxy.
Rozumiała moje problemy, bo była po części tak samo dziwna jak ja, ale o wiele
słabsza. Nie odziedziczyła przecież po swoim ojcu takiej charyzmy jak ja po
moim. Natychmiast ją wypatrzyłam. Była bardzo niska, ale natychmiast poznałam
te natapirowane, jasnobrązowe włosy, jasnozielony gorset i czarną, bufiastą
spódnicę. Kolory godne uczennicy z Domu Węża. Natychmiast do niej podbiegłam.
Josephine zmierzyła mnie oceniającym wzrokiem, po czym zapytała:
— A co ty tak normalnie ubrana?
— No wiesz? Stwierdziłam, że skoro mam jechać z jakimś mugolskim
sprzedawcą, to wolę się nie rzucać w oczy. Przecież wiesz, co by się zaczęło
dziać, gdyby mnie jakiś Ślizgon zobaczył — mruknęłam, po czym uśmiechnęłam się
złośliwie i dodałam: — Przebiorę się w pociągu, czuję się taka… normalna.
Ruszyłyśmy w stronę pociągu, przeciskając się przez tłumy witających
się po dwumiesięcznej rozłące uczniów i odnalazłyśmy jakiś wolny przedział.
Byłam prefektem, ale mało obchodziło mnie spotkanie na przedzie pociągu, gdzie
zwykle zbierali się prefekci wszystkich domów. Zawsze to ignorowałam; chyba
tylko Snape powstrzymywał Dumbledore’a przed odebraniem mi odznaki. Wpakowałam
ciężki kufer na półkę, po czym wyciągnęłam z niego kawał białej koronki,
różdżkę i wysokie, białe glany. Nie potrzebowałam wielkiej metamorfozy, po
prostu zdjęłam długi, czarny płaszcz. Josephine uśmiechnęła się na widok moich
białych, koronkowych rajstop, tak samo alabastrowo białych szortów, szarej
bluzki z długimi, szerokimi rękawami i materiałowego, białego stanika. Za
pomocą różdżki w mgnieniu oka zrobiłam wysoką szopę z idealnie rozczesanych,
ciemnobrązowych włosów, po czym założyłam koronkę na głowę tak, aby zakrywała
mi twarz, jej koniec na szczycie głowy zawiązałam wstążką i ubrałam buty.
Nareszcie byłam sobą.
— Gdyby nie to, że Snape cię lubi… — mruknęła, tłumiąc śmiech. —
Jest naszym wychowawcą, to fakt, ale mimo to traktuje cię lepiej niż resztę
uczniów. Gdyby nie to, już dawno pewnie by cię wyrzucili za takie stroje.
Josephine miała po części rację, bo jeszcze dwa lata temu zdarzało mi
się przychodzić na lekcje w zupełnie odmiennym stroju niż czarna szata
czarownicy. A co do Snape’a… Faktycznie lubił mnie bardziej, ale tylko dlatego,
że po prostu musiał. Jakoś tak się dziwnie złożyło, że poznał prawdę o mojej
rodzinie. Nie zależało mi aż tak bardzo na tym, aby tę informację jakoś specjalnie
taić, ale zaskoczyło mnie jego nagłe wezwanie do gabinetu na początku pierwszej
klasy. Od tamtego momentu połączyła nas… głębsza
znajomość. Można z nim nawet normalnie porozmawiać. Ale o tym później.
Josephine nie ma pojęcia, że Voldemort jest moim ojcem. Jakoś tak
wyszło, że zaprzyjaźniłyśmy się zaraz na początku pierwszej klasy, ona
powiedziała mi, że jej rodzice są po stronie Czarnego Pana, a kiedy już ją
poznałam, to bałam się, że będzie traktować mnie specjalnie tylko dlatego, że łączą mnie bliższe więzi z panem jej
rodziców. Od samego początku chciałam być z nią na równi. Nigdy w sierocińcu
nie miałam prawdziwego przyjaciela, nie odczuwałam też dotkliwie jego braku,
ale kiedy znalazłam się w Hogwarcie, poczułam potrzebę nawiązania znajomości z
osobami, które były do mnie tak podobne.
Pociąg ruszył z lekkim szarpnięciem. Josephine wyciągnęła ze swojego
kufra „Proroka Codziennego”, odnalazła stronę, na której wcześniej skończyła
czytać i pogrążyła się w jego lekturze. Ja natomiast utkwiłam wzrok w szybko
przesuwających się za oknem obrazach. Najpierw były to kamienne budynki, potem
oświetlone promieniami wrześniowego słońca łąki, następnie coraz gęstsze
krzaki… Delikatne kołysanie pociągu i jego rytmiczny stukot sprawił, że
poczułam się senna. Oparłam policzek o szybę i przymknęłam oczy. Wróciłam tej
nocy późno, a rano musiałam na dodatek zwlec się z łóżka o siódmej, żeby
jeszcze raz wszystko przejrzeć. Nie chciałam zostawić w sierocińcu ani jednej
rzeczy, gdyż nie zamierzałam już tam powrócić. Nie chciałam, żeby ktoś połączył
mnie kiedykolwiek ze światem mugoli.
Obudził mnie jakiś gwałtowny hałas, który spowodowali, jak się później
okazało, Lestrange i Draco Malfoy w towarzystwie dwóch tępych osiłków. W sumie
nie miałam nic przeciwko temu, aby się do nas przysiedli, ale obie z Josephine
im nie ufałyśmy. Poncjusz — bo tak właśnie miał na imię syn Bellatriks i
Rudolfa — był chłopakiem o ciemnych włosach sięgających ramion, szarych oczach
i z drobną, czarną bródką, Draco zaś był przylizanym chojrakiem o platynowych
włosach i piegowatym nosie.
— Przeszłaś dziś samą siebie — powitał mnie Poncjusz, siadając na
ławce obok Josephine. Draco zajął miejsce pomiędzy Crabbe’em i Goyle’em. Ten
ostatni usiadł tuż obok mnie.
— Nie prawda, na ucztę w Noc Duchów w zeszłym roku była ubrana o
wiele dziwniej. Pamiętacie te czerwone rogi? — wtrącił Malfoy, a cała grupa to
potwierdziła.
— Dobra, do cholery, zostawmy mój strój — mruknęłam, przeciągając
zastałe ramiona, po czym zapytałam Poncjusza: — Jak tam wakacje? Co, całe dwa miesiące
musiałeś spędzić z tym przychlastem?
Wskazałam podbródkiem na Dracona, który skrzywił się lekko, lecz był
zbyt chudy w uszach, aby jakoś mi odpyskować. Nie byliśmy w jednej paczce, ale
lubiliśmy spędzać ze sobą czas. Ślizgonom nie wypadało łączyć się w większe
grupy, to było specjalnością pozostałych domów. A nie ulegało wątpliwości, że
Slytherin był najlepszym z założycieli Hogwartu, więc uczniowie należący do
jego domu byli najlepszymi uczniami w szkole.
— To fakt, ale z drugiej strony Draco to dobry uczeń — powiedział,
wyciągnął z ust gumę i cisnął nią w kuzyna, który burknął coś obraźliwego pod
nosem, a jego dwaj goryle zachichotali służalczo. — Nie dość, że nienawidzi
szlam, to jeszcze coraz lepiej się podlizuje, jak na Ślizgona przystało.
Zerknęłam na Poncjusza. Nigdy nie patrzyłam w oczy osobie, z którą
rozmawiałam. Kontakt wzrokowy mógł równać się z użyciem legilimencji, a moja
oklumencja nie była jeszcze tak dobra, jak sobie tego życzyłam. To bardzo
złożony rodzaj magii, a biorąc pod uwagę moją emocjonalność… Lestrange jednak
był całkiem fascynującą postacią. Oczywiście nie miał pojęcia, z kim miał do
czynienia, ale czasami odczuwałam potrzebę powiedzenia mu prawdy. I zapewne
kiedyś to zrobię. Był dla mnie jednak za mało dojrzały, a podchodził do
niektórych spraw zbyt poważnie… Nie potrafiłam go rozszyfrować. Nie zmieniało
to jednak faktu, że był całkiem przystojnym młodzieńcem. Ciekawa byłam, co by
zrobił, gdyby jego matka i ojciec opuścili Azkaban. Musiał ich pamiętać, ale to
Malfoyowie przecież go wychowali. Byliśmy pod tym względem do siebie podobni,
być może dlatego tak go lubiłam.
Przez resztę drogi rozmawialiśmy o mało znaczących sprawach. Od
Dracona dowiedzieliśmy się, że nie spotkał jeszcze w pociągu ani Ronalda
Weasleya, ani Harry’ego Pottera, jakby to cokolwiek znaczyło. Mało mnie
obchodził ich los, ale świat byłby o wiele lepszym miejscem, gdyby wielki
Wybraniec się z nim pożegnał. Gdyby nie to, że przez Pottera Czarny Pan zniknął,
a raczej zginął podczas ataku na Harry’ego, może miałabym teraz w miarę
normalny dom. Rozumiem wybór ojca. Lord Voldemort zmieniający pieluchy
rozwrzeszczanemu bachorowi to widok całkowicie niezapomniany i zupełnie
sprzeczny. Może zabrałby mnie do siebie, kiedy zaczęłabym chodzić do szkoły?
Ale nigdy się tego nie dowiem.
Wysiedliśmy, kiedy już się ściemniło. Na mrocznym, atramentowo czarnym
niebie iskrzyły się już gwiazdy. Wsiedliśmy do jednego z powozów ciągniętych
przez testrale, które natychmiast ruszyły w stronę szkoły.
— Jestem wściekle głodna — stwierdziłam, kiedy skrzypiąca,
ozdobna brama otworzyła się przed powozem. Wtoczyliśmy się na błonia, czekając,
aż ten zatrzyma się tuż przed wysokimi, dębowymi drzwiami.
— Ja też — mruknęła Josephine, rozcierając sobie brzuch. — Już
dawno zapomniałam o dyniowych pasztecikach.
Weszliśmy do szkoły. Ogarnęło mnie uczucie przemożnej ulgi, ale i smutku
na myśl, że uczestniczę w uczcie powitalnej już po raz ostatni. Widok znajomego
holu wywołał w moim sercu przyjemne ciepło, mimo że na błoniach było całkiem
chłodno. Poncjusz nie odzywał się ani słowem już od godziny, ale w jego wypadku
było to całkiem normalne. Zajęliśmy miejsca przy stole Ślizgonów, a ja, aby nie
wzbudzać sensacji, natychmiast transmutowałam swój strój w zwykłą, czarną,
szkolną szatę. No i bardzo niewygodnie byłoby mi jeść kolację z kawałkiem
koronki na całej twarzy. Byłam raczej przeciętną czarownicą, ale zaklęcia
dotyczące szycia, transmutacji i ozdabiania ubrań opanowałam do perfekcji.
Po kilkunastu minutach, kiedy już wszyscy uczniowie zajęli swoje
miejsca (przy stole Gryfonów nie zauważyłam ani rudej czupryny Weasleya, ani
okropnie rozczochranych włosów Pottera), profesor McGonagall wniosła na stołku
wyświechtaną tiarę, a po chwili przyprowadziła pierwszoroczniaków. Stary
kapelusz Godryka Gryffindora zaczął śpiewać, ale ja tego nie słuchałam. Mój
wzrok spoczął na pustym miejscu, zajmowanym zwykle przez Severusa Snape’a.
Ciekawa byłam, gdzie się podział. Nigdy nie opuszczał powitalnej uczty, chociaż
od kiedy tylko pracował w Hogwarcie, starał się o stanowisko nauczyciela obrony
przed czarną magią, ale Dumbledore wciąż mu odmawiał. Może po prostu nie mógł
znieść widoku nowego profesora?
Rozpoczęła się ceremonia przydziału. W tym roku nie było tak wielu
czarodziejów czystej krwi jak w zeszłym semestrze. Większości z wyczytywanych
nazwisk nigdy nie słyszałam, była tylko jedna dziewczyna, Ginewra Weasley,
prawdopodobnie siostra Rona, której płomienne włosy poznałam już z daleka.
Kiedy ostatni uczeń, który został akurat przydzielony do Hufflepuffu, usiadł na
swoim miejscu, powstał dyrektor.
— Witam was serdecznie podczas kolejnej uczty powitalnej —
przemówił, a jego przenikliwe, niebieskie oczy zamigotały wesoło. — Zanim
zatopimy zęby w tych wszystkich pysznościach, mam zaszczyt przedstawić wam
nowego nauczyciela obrony przed czarną magią, Gilderoya Lockharta.
Wybuchły oklaski i wiwaty. Klaskały głównie dziewczyny; większość z
nich miała rumieńce podniecenia na twarzach. Przez całą ceremonię przydziału
podpierałam podbródek na łokciu, który położyłam na blacie stołu. Uniosłam
lekko wzrok, aby móc zobaczyć owego nauczyciela, który wywołał takie
zamieszanie. Lockhart miał jasne, lekko pofalowane włosy, na których
umiejscowił ciemnoniebieską, nieco przekrzywioną tiarę, ubrany był w granatową
szatę wyszywaną w złote i srebrne gwiazdki, a uśmiechał się w tak olśniewający
sposób, że wzbudził we mnie szczery podziw nad tym, jak można było tak szeroko
rozciągnąć usta.
— Pozer — mruknęłam znudzona. W żołądku zaburczało mi z głodu. —
Co on właściwie wie o czarnej magii? Albo o obronie przed nią?
— Chyba dość sporo, skoro Dumbledore go przyjął — stwierdziła
jasnowłosa, siedząca naprzeciwko mnie Sarah. Ona miała na twarzy ten sam
rozanielony wyraz, który można było spostrzec na twarzach u większość
dziewcząt. — Nie czytałaś jego książek? Nie lubisz go?
— Hmm, niech pomyślę… — Udałam zafrasowaną. — Nie.
Kiedy oklaski ustały, a napuszony i dumny Lockhart usiadł na swoim
krześle, Dumbledore oświadczył, że możemy zacząć jeść, a wazy, półmiski i tace
napełniły się wybornym jak zwykle jedzeniem. Nałożyłam sobie na talerz
wszystkiego po trochu i zaczęłam to konsumować. Nie odzywałam się do nikogo,
dopóki nie zaspokoiłam pierwszego głodu.
— Ciekawe, gdzie jest Snape — odezwał się nagle Poncjusz, patrząc
smętnie na stół nauczycielski. Wzruszyłam tylko ramionami.
— Może dorwał Pottera i Weasleya, a teraz zabawia się z nimi w
swoim gabinecie? Słyszałam od Notta, że przylecieli samochodem — wtrąciła się
Sarah.
— Chyba przyjechali —
poprawiłam ją. Temat ten bardzo mnie zainteresował, choć źródło owej informacji
nie było zbyt wiarygodne. Sarah była jedną z najbardziej plotkujących
dziewczyn, jakie tylko znałam.
— Nie, przylecieli samochodem. Latającym samochodem. — Blondynka upierała się przy swoim. — I
walnęli w drzewo. Podobno Montague to widział, kiedy szedł do łazienki zaraz po
wniesieniu tiary.
Parsknęłam śmiechem. Skoro to prawda, to może faktycznie Snape ich
dorwał i teraz pastwi się nad nimi w swoim gabinecie. I tak musiałam odwiedzić
Mistrza Eliksirów w lochach. Zrobiła się z tego jakaś dziwna tradycja, której
nie zamierzałam łamać.
Kiedy powitalna uczta zakończyła się odśpiewaniem hymnu szkoły, a
wszyscy uczniowie zaczęli tłumnie opuszczać Wielką Salę, ja jako prefekt
musiałam zebrać wszystkich nowych Ślizgonów, pokazać im dormitorium i podać
hasło. Nie było ich wielu, więc miałam sprawę nieco uproszczoną. Udaliśmy się
schodami do lochów, a ja pokazałam im ścianę.
— Tutaj znajduje się nasze dormitorium… — zaczęłam, ale gdzieś od
strony wyjścia dobiegł nas odgłos przyspieszonych kroków. Okazało się, że
należały one do Severusa Snape’a, który zwolnił nieco, kiedy koło nas
przechodził i stanął obok mnie. — To nasz opiekun i nauczyciel eliksirów,
profesor Snape.
Rozległy się ciche pomruki, a ja siliłam się na uprzejmość. Mistrz
Eliksirów musiał już na starcie wzbudzić w nich swego rodzaju przerażenie i
niepokój.
— Podaj im hasło i chodź — powiedział do mnie półgębkiem.
— No tak. Hasło brzmi Śmierć
szlamom. Po lewej stronie jest sypialnia dziewczyn, a po prawej pokoje dla chłopców
— rzekłam, a kamienna, wilgotna ściana odsunęła się, ukazując tajne przejście.
Pierwszoroczniacy jeden za drugim zaczęli wchodzić do środka, ale mnie już tam
nie było. Biegłam truchtem za kroczącym szybko Snape’em w stronę jego gabinetu.
___________
Pierwszy rozdział wyjaśnił już więcej, prawda? Zapraszam serdecznie do
zakładki Bohaterowie, gdzie powstały
już pierwsze postacie. Główną bohaterkę jednak umieszczę tam za jakiś czas. Ten
odcinek trochę krótki, bo nie chciałam od razu zdradzać wszystkich szczegółów.
Dedykacja dla Atramentowej. :*
~Nymph
OdpowiedzUsuń30 lipca 2011 o 13:11
Wystarczyło przeczytać kilka zdań aby mieć dość. Dorośnij dzieciaku i zajmij się czymś pożytecznym, choćby nauką, bo pisanie w ogóle Ci nie wychodzi. I zacznij sama wymyślać fabułę zamiast zżynać ją z innych opowiadań. Dno, kompletne dno i trzy tony mułu.
~Amadeusz
Usuń30 lipca 2011 o 13:16
Zgadzam się z poprzednikiem. Widziałem w swoim życiu wiele blogowych opowiadać, zwłaszcza na podstawie Pottera (nie mówiąc już o byciu córką Voldemorta). Wiele z nich było gorzej niż beznadziejne, ale to bije wszystko na głowę. I nie, nie mówię tego z zazdrości jak wiele osób pewnie myśli. Wyrażam swoje zdanie na temat Twojego talentu, czy raczej jego braku.
Cóż, po pierwszym rozdziale tak sądzicie? Dzieciaki, dzieciaki, kociaki moje. Wiedziałam, że to połączenie i ten blog spotka się z krytyką, więc możecie sobie mnie obrażać do woli, ja i tak mam to gdzieś xD Nie zdziwiłabym się, gdyby te dwa komentarze jedna osoba napisała. Nie przestanę pisać tylko dlatego, że jakiś oszołom tak powiedział xD A jak się nie podoba, to w prawym górnym rogu jest krzyżyk. Wystarczy jedno kliknięcie. No, to nie jest takie trudne xD
Usuń~Nymph
Usuń30 lipca 2011 o 16:53
Najwidoczniej panna zapomniała, że prócz tego bloga ma jeszcze kilka innych. To raz, dwa, nie obchodzi mnie czy przestaniesz pisać czy nie. Po prostu nie uważam, abyś była osobą odpowiednią do takiego zajęcia. A Twoja elokwencja jest wprost powalająca. Widząc Twój komentarz przestałam się dziwić dlaczego blogi utrzymują tak niski poziom.
No dobra, to Twoje zdanie. A skoro blog o tak niskim poziomie, to dlaczego Wielka Pani komentuje? Dobra, to koniec rozmowy z mojej strony, kolejny „niskopoziomowy” rozdział piszę xD
Usuń~Nymph
Usuń31 lipca 2011 o 21:51
Piszę tu tylko chcąc przekazać Autorce, że osoba powyżej podpisująca się jako „Nymph” ma naprawdę niewiele wspólnego z moją osobą. Pozdrawiam.
Hmm, dziwna zbierzność, ale… fakt, może prawdziwa? xD
Usuń~Nymph
Usuń31 lipca 2011 o 22:11
Myślisz, że wkopywałabym się ledwo po założeniu własnego bloga? W życiu!
Czyli Ty zaczynasz dopiero blogować? xD Wiesz, mnie tam w sumie wisi, czy na mnie najeżdżają czy nie, w końcu już ludzie się poznali na moich blogach, że niezła moda na sukces i masakra z tego zawsze wychodzi. Ale teraz przesadziłam, wiem :D
Usuń~Nymph
Usuń31 lipca 2011 o 22:27
„Blogowałam” dawno temu więc wątpię, aby ktoś tak naprawdę mnie pamiętał (może to i lepiej, bo to, co pisałam było wręcz okropne i żenujące!). Dlatego mogę mówić o sobie jako „nowej” w branży i nie widzę sensu robienia sobie już na wstępie wrogów. Sama również jestem odporna na obelgi a krytykę przyjmuję, ale to już inna bajka.http://underwater-secrets.blog.onet.pl/ – w razie gdybyś chciała utrzymać dłuższy kontakt, czy coś (:Pozdrawiam.
Widziałam, widziałam, na blogu Eles. dałaś linka, więc weszłam xD Ano, kontakt warto utrzymać, a juści. Wiesz, co do robienia sobie wrogów, to ja w tym najlepsza jestem. Teraz już olewam większość podlotków, którzy mnie atakują, ale dawniej… Olaboga xD Krwawe wojny się działy, i to bardzo xD
Usuń~Elizabeth
OdpowiedzUsuń30 lipca 2011 o 14:24
Ja jakimś cudem zauważyłam, że są milioooony gorszych opowiadań, które na dodatek otrzymują pozytywne komentarze, a nikt nawet nie zauważa literówek typu „kłucili się”.Mówicie, że kopiuje? Niech może ktoś powchodzi na blogi typu „Dramione” i poczyta trochę. Sądzę, że się zdziwi.Opowiadań o córkach Voldemorta, bądź siostrzenicach nie jest za wiele.Czy to, że powstał kolejny o tej tematyce to przestępstwo? Nie można stwierdzić, że fabuła została skopiowana, gdyż nie została jeszcze w pełni rozwinięta, możemy przeczytać jedynie prolog i jeden rozdział.Na dodatek, ten pierwszy rozdział wcale nie jest zły, a autorka zapewne i tak się rozkręci, więc cicho.
~Elizabeth
Usuń30 lipca 2011 o 14:26
Jak ktoś zechce przyczepić się do moich powtórzeń, też niech siedzi cicho. Nie czytam na dobranoc słownika synonimów.
~Linna
Usuń30 lipca 2011 o 16:56
A przydałoby się.
~Elizabeth
Usuń30 lipca 2011 o 23:06
Dziękuję, skoro tak uważasz, skorzystam z rady. ;)
Hmm, cóż. Nie lubię osób, które wypowiadają się na temat mojego talentu, nic o nim nie wiedząc. Albo nic nie wiedząc o moim innych opowiadaniach, których mam przecież wiele. Dziękuję, że mnie poparłaś. Wiesz, nawet gdybym zaczęła pisać oklepane Dramione czy opowiastkę o Hunctowach, zrobiłabym z tego taką samą dziwność, jak robię z każdego mojego opowiadania FF. Takich blogów o córkach Voldka jest cała masa. Ale w żadnym jeszcze nie ma wątków biblijnych. Tak samo z kochankami Toma Riddle’a. W każdym jest to bladolica piękność o kruczoczarnych włosach, równie potężna, co ów mroczny Ślizgon. U mnie zaś jest to dziewczyna, która jest Egipcjanką, ma ciemną skórę, brązowe włosy, w magii czaroziejów jest raczej kiepska, ale za to nadrabia magią, którą stosowali kapłani w starożytnym Egipcie. Nigdy nie słyszałam o siostrzenicy Voldemorta, o założycielach Hogwartu czy opowiadań o Bartym Crouchu Jr. Co, dalej powiecie, że jestem mało kreatywna? Kiedy dotrzeby, no, do minimum 5 rozdziału, zaszufladkujcie mnie, ok? Do 5 rozdziału ja tu zrobię taką masakrę, że tego bloga nie poznacie xD
OdpowiedzUsuń~Elizabeth
Usuń30 lipca 2011 o 15:19
Oj poznam poznam ;pCzytałam Selene Snape, Dark Love Riddle i oczywiście Sophie, wszystkie mi się podobały. Jednak trochę czasu mi zajęło ogarnięcie faktu, że wszystkie są napisane przez Ciebie ;p.Każde ma inny charakter, więc o czym tu w ogóle gadać. ;)Czasem miło, gdy ktoś zainteresuje się tym, co sądzi smarkata piętnastka, która z resztą te piętnaście lat skończy dopiero pierwszego dnia szkoły ;p
~Isabelle
Usuń30 lipca 2011 o 15:20
Znów to samo co na Dark Love Riddle… żałosne, jak można kogoś oceniać, skoro nawet się tej osoby nie zna i do czego ona jest zdolna :D Frozenka pisze wiele opowiadań, które są naprawdę świetne, to jest dopiero początek za parę rozdziałów, wiele się wydarzy, jestem tego pewna. Nasza kochana autorka, piszę dla czytelników. nie dla krytyków. Dobra teraz rozdział, jest bardzo ciekawy :D bohaterka wychowująca się w sierocińcu, bynajmniej dowiedziała się, że jej ojcem jest nasz kochany Tomcio :D czekam na dalszy rozwój wydarzeń. Bardzo mi się podobało, chociaż nie przepadam za córkami Voldemorta, lecz to opowiadanie jest całkiem inne. ^^ http://everything-scares.blog.onet.pl/
~Franczeska
Usuń30 lipca 2011 o 18:20
Nikt nie ocenia autorki, tylko to, co napisała.
Prawda, jak to łatwo jest ludzi zaszufladkować? No, ale o poziomie niektórych nie wypowiem się tylko przez grzeczność. Tak, ja też córek nie lubię, ale chciałam zrobić kontrast i wywołać skandal. Co ja Wam teraz mogę powiedzieć? No nic, żeby nie popsuć niespodzianki. Ale mam już całą klasę opisaną, moda na sukces 2. Bo scp to nr 1 xD
Usuń~Białogłowa
Usuń30 lipca 2011 o 17:01
Po pierwsze- cicho, to możesz sobie Ty posiedzieć w kącie. Polska jest krajem wolnym i żadnej dzieciak nie ma prawa kazać mi zamilknąć. Jeżeli chodzi o pomysł bez polotu i powtarzalny to, a to niespodzianka, takich blogów jest sporo. A pomysł z matką Mary gdzieś już widziałam, może prócz używek. A plagiat to coś, czego najbardziej nienawidzę.
~Elizabeth
Usuń30 lipca 2011 o 17:42
Białogłowa, tak? Wybacz, ale nie zwracałam się do Ciebie.Nie zauważyłam bynajmniej, byś się wcześniej udzielała. Miałam na myśli Amadeusza i Nymph. Lecz muszę przyznać Ci rację, bo rzeczywiście, Polska to wolny kraj, każdy ma prawo się wypowiedzieć.
Nooo, tu już mnie panna Białogłowa nieźle popieściła xD Ja plagiatu również nienawidzę. Hmm, dlatego proszę o udowodnienie mi go konkretnym adresem bloga. A może… O kurde! Mary Madeleine powstała ze związku Voldka i jakiejś kobiety? Bo chyba tak dzieci powstają. Chyba nie myślałaś, że Czarny Pan zrobi dziecko jakiejś czarownicy i się z nią ożeni? Traktujmy Lorda Voldemorta z szacunkiem, on i jakaś kobieta przed ołtarzem? Co do matki, to mam wobec niej pewne plany i przez jakiegoś niezadowolonego człowieka nie będę ich ujawniać. To niespodzianka.
Usuń~Białogłowa.
Usuń30 lipca 2011 o 20:06
Najbardziej uwielbiam to, gdy ktoś wmawia mi coś czego nie powiedziałam. Nigdzie, ale to nigdzie nie wspomniałam o czymkolwiek tym, co napisałaś w swoim komentarzu. Powiedziałam jedynie, że gdzieś już pojawił się motyw z tajemniczą śmiercią matki (tak jakby nie można po prostu napisać, że wpadła pod pociąg jadący do Hogwartu, litości). Radzę na przyszłość czytać ze zrozumieniem.
To ja wołam: litości! Kobita wpadła z Voldemortem, jak mógł ją zachować przy życiu? Kupe o opowiadaniu wiecie, a się każdego słowa czepiacie. Po prostu powiedzcie, że obraziłam wasze uczucia religijne dając na belce cytat z Biblii i po krzyku! A Martha może tak umarła? A może się zadławiła tostem? Dobra, ludu! Sondę robię! Jak umarła matka Mary Madeleine? Obstawiajcie!
Usuń~Białogłowa
Usuń30 lipca 2011 o 20:24
Mam gdzieś co jest w opisie Twojego bloga (zwłaszcza, że jestem ateistą więc życzę powodzenia w obrażaniu moich uczuć religijnych) a Ty albo udajesz głupią, albo jesteś nią naprawdę.Skoro zaliczyła wpadkę z Voldemortem dlaczego nie zabił jej jak była w ciąży? Poza tym, cholera, kogo to obchodzi? Chodziło o „tajemniczą śmierć”. Było z góry napisać, że Voldemort ją zabił i problem z głowy. Bo owianie tajemnicą śmierci Marthy Ci nie wyszło.
Udawanie przygłupa nie jest wcale takie złe, jak myślisz. Bo ja coś robię, ludzie myślą, że to naprawdę, a ja się z nich śmieję xD A to jest tylko opowiadanie, jeśli już musisz wiedzieć, to po jednorazowym seksie się już nie widzieli. Dopóki Martha nie urodziła. Voldek by był głupi, jakby się z jakąkolwiek babą związał. A co do tajemniczej śmierci… On jej nie zabił. Miałam to napisać w 2 rozdziale, ale już dobra.
Usuń~Paulina
OdpowiedzUsuń30 lipca 2011 o 15:46
Trochę krótki?! To jaka ilośc musi być dla ciebie „długa” :Dhahah rozbawiło mnie to – „chojrak” hahah ;d
A co to za rozdział, co ma 6 kartek w wordzie? Minimum 10, ja takie wole xD
Usuń~olka
OdpowiedzUsuń30 lipca 2011 o 17:48
I kolejny rok szkolny…….Czemu Snape wezwał Mary do swojego gabinetu?………………Pozdrawiam.
Ona nie jest Mary, tylko Mary Madeleine. No, a po co ją wezwał Snape… To już next time ;>
Usuń~house
OdpowiedzUsuń30 lipca 2011 o 17:50
Buhaha. No co. Jak tak wszyscy narzekają, to ja też, a co mi tam! Nie podoba mi się kłębek dymu po prawej stronie nagłówka, wygląda jak meduza, a to bardzo złe i niemiłe stworzonka. I w ogólę mam za złe Frozi, że propaguje palenie tytoniu, przecież większość jej czytelników jest niepełnoletnia, no jak tak można! To by było na tyle. Jak coś jeszcze znajdę, da się znać.
Haha, ej, faktycznie, wygląda meduzowato, chociaż mi przywodzi na myśl grzyba xD To fakt, powinnam zrobić szablon ze strzykawką xD
Usuń~Nieznajoma
Usuń30 lipca 2011 o 20:02
Masz świadomość, że się ośmieszasz i nie pojmujesz określenia „krytyka”?
~house
Usuń30 lipca 2011 o 20:39
Masz świadomość, Nieznajoma osóbko, iż miało to na celu wyśmianie tych kretyńskich komentarzy powyżej i.. już poniżej? Poza tym, mam nad niektórymi czytelnikami przewagę- znam Frozenkę osobiście, a ona moje poczucie humoru i charakter. Dziękuję za uwagę.
~Nieznajoma
Usuń30 lipca 2011 o 20:43
No patrz, jakoś ci tej przewagi nie zazdroszczę *:
~house
Usuń30 lipca 2011 o 20:54
Po co te głupie riposty? Jak widzę, dzieci już wypoczęły, czas do szkoły wracać.
Eniu, ja się boję popatrzeć na maxmodels do zakładki „Nowe profile”, bo tam pewnie więcej pokemonów, niż tych „krytyków” pod tym rozdziałem. Ej, ale widać, że te osoby myślą, że ja to na poważnie robię. Wiesz, wykłócam się z nimi xD Haha xD
Usuń~Antalia H.T.
OdpowiedzUsuń30 lipca 2011 o 18:15
Tak jak myślałam. Szablonowa, stereotypowa postać, i z wyglądu, i z charakteru, i jeśli chodzi o przekonania. Chce Ci się tak pisać tyle identycznych opowiadań?[http://dyktatorka.blog.onet.pl/]
Eee, niech pomyślę… Tak. A Tobie się chce tak tu wchodzić, odgrywać wielce mądrą wiedząc, że i tak to usunę? Bo to nie jest komentarz, tylko spam. Po co zostawiasz swój adres? Ja tam nie wchodzę, moi czytelnicy raczej też.
Usuń~Antalia H.T.
Usuń30 lipca 2011 o 19:27
Myślałam, że to dość powszechne, zostawianie adresu. Na wypadek, gdyby ktoś osobiście chciał mi nabluzgać, no nie? Na przykład jeden z tych Twoich oddanych czytelników. Nie wiedziałam, że im zabroniłaś, wybacz. A na moje pytanie nadal nie odpowiedziałaś.
Moi czytelnicy mogą robić, co im się podoba. A ja ufam im bezgranicznie, kocham wszystkich i tylko dla nich to publikuję, mogłabym pisać tylko dla siebie, ale skoro ktoś chce czytać, to publikuję. A na pytanie odpowiedziałam, tylko Ty nieuważnie czytasz. Ale skoro wszystko musisz mieć dwa razy napisane… TAK, chce mi się to pisać i chociaż wszyscy byście mi urągali, pisać będę. A kto czytać nie chce, niech nie czyta. To tyle na ten temat. To kto pierwszy rzuci kamiemiem we Frozenkę? xD
Usuń~Mars
Usuń30 lipca 2011 o 20:10
Powiadasz, że potem to wszystko i tak usuniesz? Gratulacje! Tak robią tylko słabe osoby nie potrafiące znieść krytyki. Ps. Odpuść sobie zdania pokroju „kto pierwszy rzuci kamień xD” bo tylko się ośmieszasz.
Ja? Słaba? Haha, dziecko, gdybym ja była słaba, to już bym dawno publikować przestała. No, ale niech Ci będzie. Niemniej jednak, dziękuję autorce komentarzy ukrytej pod wieloma nickami za urozmaicenie popołudnia. U mnie leje, więc siedziałabym przed telewizorem, a tak – byłam świadkiem bardzo zabawnej komedii xD
Usuń~mars
OdpowiedzUsuń30 lipca 2011 o 20:32
Nie możesz czy nie chcesz dopuścić do siebie myśli, że nie wszystkim podobają się twoje opowiadania? Bo lepiej uznać, że to jedna i ta sama osoba, gratuluję.
Mogę mogę xD Ja rozumiem, że niewielu osobom odpowiada mój styl pisania i pomysły. Rozumiem, że większość woli czytać leciutkie, słitaśne opki o miłości Lily i Jamesa. I, tu się zdziwisz, ja krytykę lubię. Ale krytykę. A nie oszczerstwa, jaka to ja dziecinna i głupia jestem. Zdziwiło mnie tylko, że tych antyfanów pojawiło się jednego dnia o zbliżonej godzinie kilkunastu. To dziwne, przynajmniej dla mnie.
OdpowiedzUsuń~mars
Usuń30 lipca 2011 o 21:24
Osobiście nie lubię tematyki Lili i Jamesa więc to słaby przykład. Co do Twojej tezy, może po prostu ta jedna wiadomość sprawiła, że inni wreszcie się odważyli sprzeciwić jakże „idealnej” Frozence?
Hmm, to też słaby przykład, bo już nie raz niektórzy mówili, jakie to moje blogi nie są „fe” i w ogóle, ale nigdy takiego rozlewu krwi nie było. Mnie to w sumie nie przeszkadza, żryjcie się tu między sobą, ja tylko publikuję i się uśmiecham xD
Usuń~Antalia H.T.
Usuń30 lipca 2011 o 20:29
Rzeczywiście, przeoczyłam. Nie mam zamiaru się z Ciebie wyśmiewać ani niczego się czepiać, jeśli tak to odebrałaś, wybacz. Po prostu nie zauważyłaś, że wszystkie Twoje postacie są takie same? Ciemne włosy, wyszukany ubiór, makijaż czy co tam jeszcze, wybuchowy charakter, przynależność do Slytherinu, arogancja, nienawiść do Pottera i jego bandy… To się naprawdę robi nudne. Owszem, nie chcę czytać to nie muszę, i nie zamierzam. Ale chyba zależy Ci, by pisać coraz lepiej, by to, co piszesz, miało jakąś wartość?
Hmm, ja po prostu lubię taką tematykę. Jakbym chciała, to bym pisała… ja wiem… o Krukonach. Czy o czym innym. Ale lubię Ślizgonów, czarne włosy, jasną skórę i Voldka <3 Piszę opowiadanie o czwórce Hogwartu (założycielach), ale kiepsko mi idzie, bo po prostu mało się tam dzieje. A Śmierciożercy są wybuchowi i w ogóle super się to wszystko opisuję. Poza tym nie zapominajmy, że ja mam jeszcze całą kupę opowiadań potterowskich nieopublikowanych. Nie oszukujmy się, mam 17 lat, chodzę do liceum i mam dużo nauki. Nie mogę tylko pisać na blogach. Jak mówiłam, lubię nietypowych ludzi. Mam opowiadanie o Gryfonce i Syriuszu, o młodym Glizdogonie… nie chcę poddawać pomysłów plagiatorom, więc nie wymienię, jakie jeszcze opisuję. Ale stopniowo będę je publikować, więc możesz śledzić moje poczynania, nie mówię o czytaniu, ale o patrzeniu na opisy blogów i śmianiu się, jacy ludzie (czyt. ja) są nienormalni. Bo ja przecież nie twierdzę, że jestem super normalna i poukładana xD
Usuń~Atramentowa
OdpowiedzUsuń30 lipca 2011 o 21:32
Dla mnie? Naprawdę? ;o Och, Frozen, nie musiałaś. :DNawet nie wiesz jaka się czuję doceniona, aż się mamie pochwaliłam, że koleżanka zadedykowała mi pierwszy rozdział na swoim szóstym blogu. xDCo do notki… nie jestem zbytnio przekonana do Mary Madeleine. Nie znam na razie jej (chociaż powinnam się domyślić jej charakteru po scp, ss i dlr), aczkolwiek już wiem, że będzie miała dziewczynka i tupet, i temperament, jak przystało na córcię Lordzia Voldzia. Spodobała mi się Josephine (dobrze napisałam?), w sumie zawsze wolę postacie drugoplanowe niż te pierwszo- (wyjątek na Selene. xD). Nie mogę się doczekać rozwinięcia akcji, tych Twoich wszystkich szalonych pomysłów, aaach, no aż mnie roznosi. xD A tak poza tym to spodobało mi się, że Mary i Snape się tak… zlubili. Mnie to pasi, i to bardzo, love love Snape, ugh. <3Ten… trochę nieskładny ten komentarz, ale się jaram jak nigdy. xDGenialnaś, pokłony dla Frozen, ave!
Taak, nawet jest atramentowe niebo! Właśnie się mylisz. Ja zrobiłam z Mary Madeleine córkę Voldka tylko dla większego skandalu. Sami zobaczycie m/ A bohaterka wcale nie jest wredna, to tylko jej skorupa xD Wiesz, maska xD
Usuń~wiki-pedia
OdpowiedzUsuń31 lipca 2011 o 00:03
Pie*dolę, nie wyrabiam xD Miałam dłuuuuugą przerwę w czytaniu twoich blogów, no ale jakoś czasu ciągle nie było, a zalegości rosły i rosły. Oj, nie ma letko xDTaa, jak zacząć pisać to od razu zrobić skandal. Tak, niech się wszyscy oburzą, że to plagiat, kolejne nudne opowiadanie, brak Ci talentu itd. Nie czytałam dokładnie tych `pseudokrytycznych` komentarzy, ale mniej więcej się powielają. I tak, to są komentarze `pseudokrytyczne`, bo gdyby to była prawdziwa krytyka to coś by może wniosła oprócz powiedzenia, że nie umiesz pisać. Więc masz rację, że się nie przejmujesz ;))No a pozatym to jestem opowiadaniem zaskoczona. Zapowiada się kolejne zaje*iste opowiadanie xDPozdrawiam* Ten onet to jednak mógłby znieść blokadę przekleństw skoro są już one wszędzie xD
Haha, no, pewnie, niech Onet zniesie blokadę przekleństw, to się dowiem więcej o sobie, niż w komentarzach wyżej. Że „k**wa moje blogi są po**bane, a ja jestem szma*A, k**wą, dz**ką i w ogóle”, a zamiast „nie potrafisz pisać – odpuść” będzie „wypier***aj, ku**a!” Nie masz takich zaległości, jakie byś miała, gdybym nie chodziła do liceum i tyle nauki nie miała, ale nadrabiaj, a jakże xD
Usuń~Ala
Usuń31 lipca 2011 o 11:17
A poziom wciąż mknie w dół…
I nic dziwnego, skoro komentujesz tego bloga xD
Usuń~Heika
Usuń31 lipca 2011 o 14:50
Nie rozumiem krytykujących komentarzy pod tym rozdziałem. Przeczytałam twoją Selene , nałogowo czytam Siostrzenice. Próbowałam kiedyś o założycielach ale przyznam że czegoś mi tam brakuję. Czytając twoje blogi , naprawdę czytając , każdy powinien stwierdzić że nie plagiatujesz. Twoje blogi są wyjątkowe bo nie ma w nich potężnego Pottera , jakiś par typu Riddle/Hermiona – Malfoy. To samo się tyczy komentarzy odnośnie tego że nie masz talentu, takie stwierdzenie jest głupotą moim zdaniem , masz wielki talent ale myślę że to wiesz i dlatego nie przejmujesz się beznadziejną krytyką. Nie będę się rozpisywać nad tym że twoje opowiadania nie są dziecinne to wiadome. Może w końcu odnośnie tego rozdziału. Z wszystkich blogów o córce Lorda , niektórych wręcz żałosnych, ten się wyróżnia ale rozumiem że to był twój cel. Oj trochę się rozpisałam xD Jestem twoją fanką nawet jeśli nie pisze ci komentarzy pod każdą notką, robię to strasznie rzadko, prawie nigdy . Pamiętaj o tym że nawet jeśli będziesz mieć dużo komentarzy krytykujących to wiele osób czyta twoje opowiadania i Cię wspiera.
~Elizabeth
Usuń31 lipca 2011 o 18:34
Już Cię lubię! ;)
Ty nałogowo czytasz, ja nałogowo piszę xD Kurde, ale mnie oczy pieką, taki na zdjęciach miałam make-up, brrr xD Ledwo monitor widzę, więc przepraszam za literówki, na wyczucie prawie piszę xDNo to tak. Jak mówiłam już od dawna, krytykę lubię, ale KRYTYKĘ, a nie jakieś bezpodstawne oczernianie. Dlatego owe komentarze powyżej raczej mnie nie ruszają. Jestem zbyt dziwną i ekscentryczną osobą, żeby przejmować się jakimiś krzykami amatorów xD
Usuń~wiki-pedia
Usuń31 lipca 2011 o 15:08
Nie pomyślałam o tym xD po prostu irytujące staje się pisanie `zaje*iście` z gwiazdką xDA teraz mknę czytać siostrzenicę, bo mi zostało jeszcze coś koło 50 rozdziałów xD
TYLKO xD Ale w porównaniu do całego scp, to raczej mało xD
Usuń~czapeczka
OdpowiedzUsuń31 lipca 2011 o 18:16
a mnie się podoba i czekam na kolejny rozdział :)
~fear
OdpowiedzUsuń31 lipca 2011 o 20:39
Mary jest rzeczywiście specyficzną osobą. Współczuje jej, że musiała całe dzieciństwo spędzić w towarzystwie mugoli w sierocińcu, ale z drugiej szkoły mogła sobie wyrobić pewną nienawiść do mugoli tak, jak jej ojciec, kiedy sam przebywał w domu dziecka. Na początku nie mogłam ustalić, w jakim wieku jest Mary, lecz potem zorientowałam się, że jest 5 lat starsza od Potter’a, Malfoy’a i Weasley’a. Jestem strasznie ciekawa, co będzie robiła, po zakończeniu szkoły, kiedy w Hogwarcie Harry prowadzi kolejne starcia z Lordem Voldemortem. Pozdrawiam:
Kurde. Głupio postąpiłam, bo zapomniałam o informacji na końcu rozdziału. Trudno, dam po rozdziale nr 2. Przeczytajcie opis w bohaterach pod Voldkiem, bo bez tego nic nie zrozumiecie, jak Mary Madeleine skończy szkołę. I zastanawiaj się lepiej, co ona ze Snape’em robić będzie xD
Usuń31 lipca 2011 o 20:56
OdpowiedzUsuńOk, dobra. Dajmy spokój. Krzykaczki zamieszania narobiły, było – minęło. Jestem Wam niezmiernie wdzięczna za poparcie, naprawdę xD
Nelrinel
OdpowiedzUsuń31 lipca 2011 o 22:33
Serdecznie chciałabym zaprosić na prolog, który się właśnie pojawił. {inhvman.blog.onet.pl}
Nymph
OdpowiedzUsuń1 sierpnia 2011 o 09:57
[http://underwater-secrets.blog.onet.pl/]Jeżeli Cię to interesuje na blogu pojawiło się pierwsze jakże krótkie opowiadanie, haha.Pozdrawiam!
Nymph
OdpowiedzUsuń1 sierpnia 2011 o 12:46
Dodałam Cię do swoich linków (:
~Nat
OdpowiedzUsuń2 sierpnia 2011 o 10:07
Podoba mi się. :> O córce Voldemorta trudno znaleźć coś dobrego. Mam dziwne wrażenie, że Severus i Mary albo Mary i Poncjusz (haha, spoko imię) będą mieć romans. Nie wiem czemu tak myślę, ale mi się wydaje. Mam nadzieję, że coś mi powiesz na gg ^^ Dobrze zaczęłaś, więc czekam na kolejny rozdział [sok-dyniowy]
2 sierpnia 2011 o 10:16
UsuńRomasn? Hmm, odważne ;> Gdzieżby córka Voldemorta posunęła się do tak wyuzdanego czynu, jakim jest romans z nauczycielem! xD A co do Poncjusza… noo, gdzieżby syn Bellatriks Lestrange posunął się do tak haniebnego czynu jak romans ze zwykłą dziewczyną! On nie wie, kim jest Mary Madeleine xD
~Heika
Usuń2 sierpnia 2011 o 14:24
Ja tu wchodzę , widzę inny szablon to myślę że nowy rozdział a ty nie xDTamten mi się bardziej podobał ale ten jest interesujący.
2 sierpnia 2011 o 14:41
UsuńNowy rozdział albo jutro, albo dziś wieczorem. Ale mam nowych bohaterów w podstronie xD
Nelrinel
OdpowiedzUsuń2 sierpnia 2011 o 13:55
Serdecznie zapraszam na { http://inhvman.blog.onet.pl/ } gdzie pojawił się pierwszy rozdział.