Rozdział zawiera wątek erotyczny, treść
nieprzeznaczoną dla dzieci, dlatego życzę miłego czytania. xD
Dotarliśmy do drzwi jego gabinetu. Snape zamknął je zaklęciem, po czym
odłożył różdżkę na stół. Było tu ciemno i zimno, w kominku nie płonął nawet
mały płomyczek ognia. Na półkach za biurkiem znajdowały się słoje z
przeróżnymi, obślizgłymi częściami zwierząt i roślin marynującymi się w
różnokolorowych wywarach. Nad wygaszonym paleniskiem wisiał pękaty, żelazny
kocioł wypełniony jakimś bulgoczącym eliksirem, co było dziwne, ponieważ pod
kotłem nie płonął ogień. Podczas gdy Snape zaczął odliczać szare kamienie na
ścianie, ja zajrzałam do środka.
— Co to za mikstura? — zapytałam.
W tym samym czasie rozległ się odgłos przesuwanych po ziemi kamieni, a
w ścianie ukazało się przejście. Już wielokrotnie widziałam, jak to robił.
— Nic, o czym musisz wiedzieć — odparł i wyciągnął rękę w moją
stronę. — Chodź już.
Zrobiłam, co mi kazał, nieco urażona jego ostrą odpowiedzią.
Zaprowadził mnie do średniej wielkości sypialni. Nagie, kamienne ściany
dodatkowo dodawały wnętrzu surowości. Nie było tu ani jednej dodającej
przytulności ozdoby. Byłam w tym pomieszczeniu kilka razy, a od mojej
poprzedniej wizyty pokój w ogóle się nie zmienił. Duża, dębowa szafa stała w
kącie, pod ścianą umiejscowione zostało skromne, jednoosobowe łóżko z czterema
kolumnami, nakryte czarną, cienką, materiałową kołdrą, a w kredensie tuż obok
drzwi do malutkiej łazienki znajdowało się kilka butelek z przeróżnymi
trunkami. Snape podszedł do niego, wyciągnął dwa kieliszki i napełnił je
czerwonym winem skrzatów. Upił trochę i wręczył mi drugi kieliszek. Nie
przepadałam za alkoholem, ale miałam już tyle lat, że po prostu nie wypadało mi
odmówić.
— Nie odzywałaś się przez całe wakacje. Tęskniłem za tobą —
powiedział spokojnie, siadając na brzegu łóżka tuż obok mnie. Pochylił się nade
mną, a jego usta zaczęły powoli przesuwać się po mojej szyi.
— Akurat. Tak jakoś wyszło. Ale teraz tu jestem, więc nie
powinieneś narzekać, profesorze — odparłam i przechyliłam kieliszek, by wypić
jego zawartość jednym haustem. Przełknęłam, krzywiąc się nieznacznie. Wino
miało wytrawny smak, ale wciąż był to smak alkoholu. — I co, Dumbledore znów
odrzucił twoje podanie?
— Jak widać, tak — powiedział z naciskiem, a jego lewa ręka
zaczęła rozpinać guziki mojej szaty. Natychmiast odepchnęłam go delikatnie od
siebie, ale na mojej twarzy malowało się ostrzeżenie.
— Jeśli nie zapalisz w kominku, będę zmuszona protestować. Jest
mi zimno — oświadczyłam, ale Snape ani myślał spełnić mojej prośby. Usiadł za
mną na łóżku, wciąż rozpinając mi szatę.
— Kominek nie będzie potrzebny, żeby zrobiło ci się cieplej —
stwierdził. Zsunął mi z ramion szatę, całując je delikatnie. — Lubisz mnie
chociaż trochę, hmm?
— Tylko trochę — odparłam, śmiejąc się ochryple.
Jego powłóczysty dotyk łaskotał moją skórę, zwłaszcza tę na piersiach.
Wolałam, kiedy zachowywał się wobec mnie nieco bardziej bezwzględnie. Bo jakoś
tak się zdarzyło, że od czasu do czasu sypialiśmy ze sobą. Nic specjalnego, po
prostu zwykły seks bez zobowiązań. Pierwszy raz to zrobiłam, kiedy miałam
piętnaście lat, pod koniec czwartej klasy. I od tamtego momentu co jakiś czas
spędzaliśmy razem noc. Był moim pierwszym i jak dotąd jedynym mężczyzną, ale
nie kochałam go. Dawał mi naturalnie cudowne fizyczne przeżycia i lepsze
stopnie. To był jasne dla obu stron.
Oparłam głowę o jego ramię, czekając, aż rozbierze mnie do końca. Tego
wieczora byłam nieco zmęczona, więc nie zamierzałam okazywać kreatywności w łóżku.
Snape jednak nie narzekał, zdjął ze mnie resztę ubrań, po czym odrzucił na bok
swój czarny płaszcz. Odwróciłam się bez zbytniego entuzjazmu, by móc zająć się
jego rozporkiem. Mistrz Eliksirów pochwycił szybko moje usta, wsuwając pomiędzy
nie swój język. Całowałam w życiu już kilku facetów, ale Severus Snape
sprawdzał się w tym najlepiej. Zawsze wkładał w to całą pasję i namiętność.
Szybko pozbył się spodni, a kiedy położyłam się na nim, poczułam, że w okolicy
podbrzusza uwiera mnie twarde, wciąż rosnące wzniesienie. To, czy sypiał w
czasie wakacji z innymi kobietami, zupełnie mnie nie interesowało. Wiem jednak,
że on sam poczułby się urażony, gdybym spędziła noc z kimś nowym. Zdjął resztę
ubrań, po czym wciągnął mnie pod kołdrę. Był dobrze zbudowanym mężczyzną, a
jego ciężar przyniósł mi ciepło, którego na obecną chwilę pragnęłam. Jedno
mocne pchnięcie wystarczyło mu, by wejść we mnie za pierwszym razem.
Natychmiast porzucił swoją subtelność, stał się tyranem, którego chciałam w nim
rozbudzić. Jego szybkie, impulsywne ruchy prędko doprowadziły mnie niemal do
euforii; zacisnęłam mocno dłonie na jego plecach, policzek przycisnęłam do
szyi, jęcząc cicho. Poczułam jego jedną rękę wplatającą się w moje włosy, drugą
zaciskającą się na jednym z pośladków. Jakoś odnalazłam jego wargi i wsunęłam
pomiędzy nie język, ale pocałunki, które oddawał, nie były tak silne, jak ruchy
pomiędzy moimi rozpalonymi udami. Nie pozwolił mi dojść do siebie, tylko wbił
się we mnie głębiej. Na brak atrakcji nie mogłam narzekać. Szarpnął mnie za
włosy, by odchylić mi głowę do tyłu. Szybkie tempo sprawiło, że osiągnęłam
szczyt dość prędko, krzycząc jego imię. Brakowało mi tego przez te dwa
miesiące. Chwilę potem doszedł on, z przeciągłym jękiem i twarzą wtuloną w moją
szyję. Gorąca strużka dopełniła mą rozkosz. Snape zsunął się ze mnie, dysząc
ciężko, z sercem walącym w piersi. Ja zaś drżałam na całym ciele. Położyłam się
na jego piersi unoszącej się w szybkim, nierównym oddechu. Czułam się
niesamowicie odprężona. Zamknęłam oczy, ręka gładząca moje włosy sprawiła, że
natychmiast zachciało mi się spać. Zapragnęłam zostać w jego ramionach przez
resztę nocy. Severus odetchnął ostatni raz, a ja poczułam jego usta na swoim
spoconym czole.
— I jak? Zadowolona? — zapytał cicho.
— Mogło być gorzej — odparłam. Jedną ręką objął mnie, drugą zaś
zaczął rysować na moich plecach jakieś niewidzialne wzory. — Powiedz mi… Krążą
plotki, że Harry Potter dostał się do szkoły latającym samochodem. To prawda?
Spojrzałam w jego wciąż pałającymi od nadmiaru emocji oczyma,
oczekując odpowiedzi. Był jak dotąd jedyną poza Josephine osobą, której oczy
nie budziły we mnie niepokoju. Było to prawdopodobnie spowodowane tym, że
poprzez łóżko staliśmy się dla siebie bardzo bliscy. Poza tym on znał moją
tajemnicę, ufałam mu.
— Tak. Dostali szlaban, choć rozsądniej byłoby usunąć ich ze szkoły
— odrzekł Mistrz Eliksirów. — Obawiałem się, że jeszcze tu będą, ale
najwidoczniej McGonagall ich wyprowadziła.
Odgarnął mi włosy z twarzy i pocałował mnie, zaciskając dłoń na moich
włosach z tyłu głowy. Zaśmiałam się cicho, sama nie wiedziałam, dlaczego. Jak
wspomniałam wcześniej: do Snape’a nic nie czułam, ale lubiłam to, kiedy mnie
obejmował, całował… Czułam się wtedy bezpiecznie jak nigdy. Sierociniec próbował
wypaczyć ze mnie potrzebę ciepła. Z dziećmi, które nie tęsknią za domem
rodzinnym, którego nigdy nie miały, jest mniejszy kłopot. Ale we mnie to
pragnienie zostało wepchnięte w głąb serca. Byłam jak czarna dziura
pochłaniająca wszystko, co stanie jej na drodze. Gdzieś w otchłani serca bardzo
chciałam, żeby ktoś mnie pokochał. Maska, którą sobie stworzyłam, wszystkich
odstraszała. Arogancja, cynizm, sarkastyczny ton, dystans do siebie. Tak,
ludzie pragnęli mojego towarzystwa, ale nie dlatego, że lubili mnie za
osobowość. Wzbudzałam jedynie ciekawość, nic więcej. Nikomu jeszcze nie chciało
się poświęcić mi choć trochę czasu, żeby poznać mój charakter.
Odsunęłam się i na powrót położyłam głowę na jego ramieniu. Serce biło
w nim już miarowo, a pot, który zrosił jego ciało zdążył wyschnąć.
— A Lockhart? Opowiedz mi o nim — mruknęłam, gładząc powoli jego
nagi tors. Droczenie się z nim sprawiało mi przyjemność, a doskonale
wiedziałam, że ten wypacykowany goguś wywoływał w nim większy gniew niż
pozostali nauczyciele obrony przed czarną magią razem wzięci.
— To zapatrzony w siebie narcyz, pusty laluś i półgłówek —
stwierdził bez chwili wahania mocno brzmiącym głosem. — Dam sobie uciąć głowę,
że nie dokonał nic z tych rzeczy, którymi się wciąż przechwala.
— No nie wiem, wygląda na gościa, który mógłby się zabić, skacząc
ze swojego ego na IQ — powiedziałam całkiem spokojnie. Ujęłam jego lewą rękę i
zaczęłam całować jego palce, potem wnętrze dłoni. Na przedramieniu widniał już od
dawna nieczynny Mroczny Znak. Obrysowałam go kilkakrotnie palcem, mrucząc: —
Zastanawiam się, czy nie powiedzieć o tym wszystkim Josephine. No wiesz, o moim
pochodzeniu i o nas…
— A po co? — zdziwił się Snape, podnosząc natychmiast głowę. W
jego głosie usłyszałam przerażenie, które było zupełnie nie w jego stylu. —
Dobrze wiesz, że takie kontakty
nauczyciela i uczennicy są surowo zabronione w Hogwarcie. Gdyby Dumbledore się
dowiedział, usunąłby cię ze szkoły, a ja zapewne musiałbym szukać nowej pracy.
Chcesz, żeby cię wytykali palcami? Śmierciożercy, a tym bardziej córki i krewni
Czarnego Pana nie są w naszych czasach dobrze postrzegani. Josephine chlapnie
coś, jak zwykle zresztą, i po tajemnicy!
Rozbawiło mnie jego przerażenie i ironia, która była formą obrony
profesora. Znów zaśmiałam się cicho i musnęłam ustami jego prawy obojczyk.
— I tak już wzbudzam zainteresowanie — oświadczyłam z uśmiechem. —
Najpierw będą mnie kojarzyć z dziwnymi strojami, dopiero potem z faktem, że
jestem córką Lorda Voldemorta.
Nauczyciel pokręcił z niedowierzaniem głową.
— Nie mam pojęcia, jak ty to robisz, że o wszystkim mówisz tak
spokojnie — westchnął.
— Po prostu olewam ludzi, bo mnie nie znają, więc nie mogą
powiedzieć prawdy na mój temat — odparłam. — No, chyba że wmawiają mi, że te
paznokcie są sztuczne. — Wyciągnęłam rękę, aby mu zademonstrować długość moich
dwucalowych pazurów pomalowanych czarnym lakierem. — Pójdę już, mam nadzieję,
że ci się podobało, profesorze.
Pocałowałam go w policzek, zsunęłam się z niego i zaczęłam się
ubierać. Snape obserwował mnie uważnie, odezwał się dopiero, kiedy byłam już
kompletnie ubrana:
— Oczywiście. Kiedy znów się zobaczymy?
— Jutro. Na eliksirach. — Zaśmiałam się, narzucając na ramię
torbę.
— Przestań, wiesz, o czym mówię.
— No nie wiem, kiedy najdzie nas ochota. — Mrugnęłam do niego. —
To tylko seks, nie ma dla mnie żadnej wartości poza przyjemnością. Dobranoc,
profesorze.
Stuknęłam swoją różdżką w ścianę, a ta powili uniosła się, tworząc
przejście. Nawet się nie odwróciłam, kiedy drzwi się za mną zamknęły. Wciąż czułam
się zmęczona, dlatego od razu udałam się do dormitorium. Kiedy byłam z
Severusem, straciłam rachubę czasu, ale duży, mahoniowy zegar wiszący w salonie
Ślizgonów poinformował mnie, że jest już dwudziesta trzecia. Nie było jeszcze
tak późno, lecz jedyną rzeczą, na jaką miałam obecnie chęć, był sen. Odnalazłam
w sypialni dziewcząt pokój z tabliczką Rok
siódmy, weszłam do środka, po czym padłam na swoje łóżko bez tchu. Sarah i
Josephine siedziały przy okrągłym, małym stole i plotkowały, łazienka natomiast
była zajęta. Foxy podniosła głowę i utkwiła we mnie pełen uwagi, ale i
niepokoju wzrok.
— Gdzie byłaś tyle czasu? — zapytała.
— Nieważne, ale jestem wykończona — mruknęłam pomiędzy dwoma
potężnymi ziewnięciami.
Mimo że dopiero co się ubrałam, już musiałam zdjąć szatę, aby przyodziać
piżamę. Powiedziałam przyjaciółce „dobranoc”, zaciągnęłam zasłony dookoła
mojego łóżka stojącego bokiem do zimnej, kamiennej ściany i nakryłam się
kołdrą. Miękkość materaca była naprawdę rozkoszna w porównaniu z twardymi,
żelaznymi łóżkami i szorstkimi, sztywnymi kocami z sierocińca, te hogwardzkie
zdawały się wprost królewskie. Sen przyszedł tak szybko, że nawet tego nie
poczułam.
*
Następnego ranka obudził mnie drażniący, brzęczący dźwięk budzika,
nastawionego zapewne przez Josephine, bo zaledwie sekundę później dotarło do
moich uszu jej ciche przekleństwo i odgłos uderzenia metalu o coś twardego.
Przewróciłam się na drugi bok, próbując znów zasnąć, ale czułam się już
wypoczęta. Jedyną rzeczą, która przeszkadzała mi w dormitorium Ślizgonów był
całkowity brak okien. Wiadome mi było, że istnieją zaklęcia, za pomocą których
można zrobić ich imitację nawet pod ziemią, ale jakoś Hogwart nigdy w nie nie
zainwestował. Usiadłam pośród rozgrzebanej pościeli, ziewając szeroko. Pozostałe
pięć dziewczyn, jedna po drugiej, blade i rozczochrane, wstawały, przeciągały
się i zabierały się za poranną toaletę. Pierwsza do łazienki dobiegła Sarah,
przy okazji odtrącając łokciem dziewczynę z nosem przypominającym purchawkę, z
kędzierzawymi włosami i pulchnymi kształtami o imieniu Flawia. Wyjęłam ze
swojego kufra plastikową, fioletową szczotkę i zaczęłam powoli rozczesywać
swoje długie, kasztanowe włosy. Skupiona byłam jednak na czymś zupełnie innym.
Moja klasa co roku miała nowego nauczyciela obrony przed czarną magią.
Najlepszym z nich była zdecydowanie profesor Cooper, bardzo miła i doświadczona
czarownica, która nauczała, kiedy chodziłam do drugiej klasy, ale z przykrością
muszę stwierdzić, że dostała o wiele lepszą ofertę pracy w Durmstrangu, niż
tutaj oferował jej Dumbledore, więc zrezygnowała. Nigdy specjalnie nie
przejmowałam się tym, kto mnie uczył, ale jak do cholery mamy zdać egzaminy na
koniec szkoły z obrony przed czarną magią, kiedy przygotowywać nas do nich
będzie Gilderoy Lockhart? Już na początku zauważyłam po jego wyglądzie i
zachowaniu, że jest mężczyzną, który dbanie o swoją urodę przekłada nad środki
finansowe, a słowa Snape’a jeszcze mnie w tym utwierdziły. Nie potrzebowałam
obserwacji podczas jego lekcji, aby to stwierdzić.
Prawda okazała się jednak gorsza od moich domniemań. Kiedy podczas
śniadania profesor McGonagall rozdała każdej klasie ich plany zajęć, okazało
się, że Ślizgoni z siódmego roku rozpoczynają właśnie obroną przed czarną
magią, a owe dwie godziny mają z Puchonami. Dlatego udaliśmy się do klasy, ja
zaś byłam jedyną dziewczyną, która nie poprawia nerwowo włosów i nie szepce z
podnieceniem do swojej towarzyszki. Wszystkie rozmowy dotyczyły oczywiście
Lockharta. Chłopcy wyglądali w większości na zmieszanych, nawet ci z domu
zacnego wężoustego. Poncjusz dołączył się do mnie i Josephine, układając swoje
książki na ławce obok moich.
— Czuję się głupio — mruknął.
— Ale chyba nie aż tak jak Weasley podczas dzisiejszego śniadania
— odpowiedziałam, wspominając porannego wyjca, którego dwunastoletni Gryfon
dostał od matki. Obie z Josephine zaśmiewałyśmy się z tego przez kilka chwil,
dopóki zamieszanie w klasie nie zostało przerwane przez pojawienie się
nauczyciela. Odchrząknął znacząco, a wśród uczniów zapanowała grobowa cisza.
— Witajcie — rzekł, uśmiechając się promiennie, po raz kolejny
wprawiając mnie w zdumienie. — Wiem, że wszyscy dobrze mnie znacie z pierwszych
stron gazet, ale nie zaszkodzi, jeśli się przedstawię. Nazywam się Gilderoy
Lockhart, kawaler Orderu Merlina Trzeciej Klasy, honorowy członek Ligi Obrony
przed Czarną Magią i pięciokrotny laureat nagrody Najbardziej Czarującego
Uśmiechu tygodnika Czarownica.
Uśmiechnął się jeszcze szerzej, a ja poczułam, jak cierpną mi usta od
patrzenia na to. Gilderoy Lockhart miał naprawdę zdumiewająco białe, równe
zęby, których nikt z pewnością nie wstydziłby się pokazywać, ale sposób, w jaki
on to robił, był dla mnie już sporą przesadą. Zerknęłam najpierw na Poncjusza,
który siedział po mojej lewej stronie z miną wyrażającą prawdziwe ogłupienie,
potem na Josephine. Ta miała na policzkach lekki rumieniec, a oczy, mimo że
reszta twarzy pozostawała całkiem spokojna, śmiały się. Może i profesor
Lockhart był przystojny, ale jakoś nie w moim typie. A w jej już tym bardziej.
Westchnęłam ostentacyjnie i podparłam podbródek na zaciśniętej pięści, łokieć
zaś oparłam na pomazanym graffiti blacie ławki. Nauczyciel ciągnął dalej:
— Jak tutaj widzę, zakupiliście wszyscy komplet moich dzieł.
Świetnie. Zaczniemy zatem od krótkiego testu. Nie obawiajcie się jednak, chcę
tylko sprawdzić, ile pozostało wam w głowach z lektury.
Machnął różdżką, a stos arkuszy leżących na jego biurku wzniósł się
gwałtownie w powietrze. Kartki samodzielnie porozdzielały się i wylądowały
miękko przed każdym uczniem. Spojrzałam na swój, podczas gdy profesor oznajmił,
że mamy trzydzieści minut na jego rozwiązanie. Moje zdziwienie było ogromne.
Książek Lockharta nie miałam w ręku od czasu wzięcia ich z półki w Esach i
Floresach, więc nie można tu było mówić o jakiejkolwiek wiedzy. Spodziewałam
się pytań w stylu W którym roku i za
pomocą jakiej metody został pokonany wilkołak z Irvine, natomiast
pierwszymi, na które padł mój wzrok były:
1. Jaki jest ulubiony kolor Gilderoya
Lockharta?
2. Jakie jest skryte pragnienie Gilderoya
Lockharta?
3. Jakie jest, według ciebie, największe
do tej pory osiągnięcie Gilderoya Lockharta?
Uniosłam brwi. A jak się ma do czarnej magii czy obrony przed nią
wiadomość, jaki kolor według Gilderoya Lockharta jest najładniejszy? Miałam
taką regułę. Jeśli nie znałam odpowiedzi na jakieś pytanie, po prostu
zostawiałam puste miejsce. Po co pisać tam głupoty? Podobnych pytań było
pięćdziesiąt, więc ja nie odpowiedziałam na ani jedno z nich, czego też
skutkiem było oddanie całkowicie nietkniętego arkusza na biurko nauczyciela.
Myślałam już, że mam z głowy ten głupi, niczego niewnoszący sprawdzian, ale
myliłam się. Zadzwonił dzwonek, a ja poderwałam się jak wszyscy, aby wyjść,
kiedy…
— Panno Francis, proszę do mnie na momencik.
Wymieniłam z Josephine szybkie, przerażone spojrzenie, ale zgarnęłam
stos książek do torby i podeszłam do biurka, przeciskając się przez idących w
przeciwnym kierunku uczniów. Dziewczyny oglądały się za mną z zainteresowaniem.
Zignorowałam to, przecież nie pierwszy raz ludzie się na mnie gapili. Stanęłam
przez Lockhartem z miną jak najbardziej odpychającą, mając jednocześnie
nadzieję, że zniechęci go do długiego przetrzymywania mnie w klasie.
— O co chodzi?
— O twój test. — To mówiąc, wyciągnął ze skórzanej teczki
idealnie czysty pergamin z moim podpisem malującym się czarnym tuszem w lewym,
górnym rogu kartki. — Eee… Trochę mnie zaskoczyłaś, nawet pan Lestrange
odpowiedział na kilka pytań. Powiedz mi, kupiłaś moje książki?
— Tak.
— A przeczytałaś?
Pokręciłam głową, patrząc na niego tak nienawistnym wzrokiem, na jaki
tylko było mnie stać. Złość piekła mnie w gardle, ale na twarzy byłam spokojna.
Nie chciałam dać mu tej satysfakcji, że wyprowadził mnie z równowagi.
Wiedziałam, że on właśnie należał do takich ludzi. Zacmokał cicho i jeszcze raz
spojrzał na pusty arkusz papieru. Już miał coś powiedzieć, ale ja go
uprzedziłam:
— Muszę panu powiedzieć, że nie interesuje mnie pańskie życie.
Przykro mi.
Głos miałam suchy i beznamiętny, dlatego zabrzmiało to o wiele gorzej,
niż gdybym powiedziała to w złości czy smutku. Lockhart to odczuł, bo pomiędzy
jego jasnymi, idealnie równymi brwiami pojawiła się niewielka zmarszczka.
— Cóż, w takim razie muszę ukarać panią jednodniowym szlabanem.
Zjawi się pani w moim gabinecie dziś wieczorem, zaraz po kolacji — rzekł,
schował resztę swoich rzeczy i opuścił klasę, łopocząc połami swojej turkusowej
szaty.
___________
Dziś znów krótko, ale chciałam nieco rozplanować ten rozdział i
następny. Mam krótkie orędzie do narodu, ale to za chwilę. Powstali nowi
bohaterowie, w tym Mary Madeleine, zapraszam tutaj. Rozdział zaś dedykuję Nelrinel. :*
Pod pierwszym rozdziałem wybuchła pewna wojna, jak to house mi
powiedziała… „Jak rozpętałam trzecią wojnę światową'
wkrótce w kinach; w roli głównej Frozenka (po raz pierwszy na ekranie)” . Tę wiadomość kieruję głównie do osób(albo
raczej do jednej osoby pod kilkoma nickami), które wchodzą tu, aby pisać
obraźliwe komentarze na temat mój i bloga. Powiem tylko tyle: co, myślicie, że
ja się jakoś tym przejęłam? Gdyby tak było, to nie robiłabym przez całe życie
nic innego, tylko się przejmowała, bo komuś coś we mnie się nie spodobało.
Opinię zawsze można wyrazić, oczywiście, Polska to kraj wolny, a ja jestem
patriotką i bardzo się z tego cieszę. Tyle że posiadam tutaj też taki mały
bonus, mianowicie mogę skasować niektóre durne komentarze, co też będę
regularnie czynić, jeżeli nie będą zawierały krytyki, tylko obelgi i pytania,
kiedy przestanę pisać. Choćby się paliło i waliło, ja pisać nie przestanę. Co,
myślicie, że urodziłam się wczoraj? Bloguję na Onecie prawdopodobnie dłużej,
niż dziewięćdziesiąt procent z Was i znam zasady. Jeśli chce się Wam pisać mega
długie komentarze zawierające obelgi i szyderstwa – bardzo proszę. Stracicie
jednak czas, bo ja tego nawet nie przeczytam do końca, tylko w sekundę usunę.
Pozdrawiam. xD A moich czytelników proszę: nie reagujcie na to i nie dajcie się
sprowokować. Tacy ludzie są jak muchy – ignorujcie, a się znudzą i odlecą.
~house
OdpowiedzUsuń2 sierpnia 2011 o 20:24
1!
2 sierpnia 2011 o 20:32
UsuńHaha, brawo xD
~house
Usuń2 sierpnia 2011 o 20:56
nie no… Ty tam wiesz, co ja na temat erotyki myślę, nie będę się powtarzać xD na razie rzeczywiście wzbudzasz skandale, chcesz sobie statystykę napić i czwarta wojnę rozjuszyć ^^
2 sierpnia 2011 o 21:00
UsuńSkandal to moje drugie imię! Albo raczej czwarte, bo jestem Aleksandra Weronika Łucja xD No. Ale wiesz, jak tam sobie muszki i komary chcą, niech sobie pospamują, jakie to ja beztalencie itp. Statystyka mi faktycznie skoczy xD
Nymph
OdpowiedzUsuń2 sierpnia 2011 o 20:42
{ http://underwater-secrets.blog.onet.pl/ }Ze Snape’m? Na słodycz karmelu, co za (pozytywnie) porąbany rozdział!
2 sierpnia 2011 o 20:48
UsuńNo wieeem xD Ale domyślam się, że wojna i zgorszenie znów wybuchnie, bo EROTYCZNY wątek jest xD
Nymph
Usuń2 sierpnia 2011 o 20:54
Oj, w to nie wątpię! W końcu trzeba jakoś spędzić te nieszczęsne wakacje, prawda?Ej, zadedykuj mi kolejny rozdział!!! *o*
2 sierpnia 2011 o 20:57
UsuńWedle życzenia xD No taaak, w końcu wiesz. Pokemonom się znudziło obleganie portali dla modelek, więc teraz wywołują zamieszki na blogach Onetowskich. No, ale przynajmniej teraz mam spokój na maxmodels xD
Nymph
Usuń2 sierpnia 2011 o 20:59
Oh, kochanaś! To jeszcze Cię pomęczę, żebyś przeczytała „Wieżę Rothvor” bo jestem beznadziejnie ciekawa Twojej opinii! ;cTo Ty chyba nie widziałaś co się dzieje na bodajże models.pl. Wpadłam tam przypadkiem a założone tam profile mnie przeraziły. No normalnie pokaz tandety i pół tony tapety.
2 sierpnia 2011 o 21:04
UsuńWiesz, pół biedy, jak są plastiki. Gorzej, jak widze pokemona robiącego słit focię z rąsi i dziubem. To koszmar jest. Ano, przeczytam, ale dopiero w nocy, jak na komótkę siądę. Teraz zamierzam jeszcze coś przepisać na innego bloga, póki mnie smark z kolegą z kompa nie zwalili xD
Nymph
Usuń2 sierpnia 2011 o 21:08
Toż plastiki to to samo co pokemony. To tylko taka delikatniejsza nazwa, haha XDOkej! A jak nie zobaczę komentarza od Ciebie, żyć Ci nie dam <3
2 sierpnia 2011 o 21:14
UsuńJa słowna jestem xD Bardzo xD Pokemony to raczej młodsze dzieci, np. 13-14 lat, które piją na deptakach i się podniecają Biberem, przynajmniej w mojej okolicy tak się to nazywa xD
~Nelrinel
OdpowiedzUsuń2 sierpnia 2011 o 20:44
AHAHAHA, dla mnie! Dziękuję <3.No cóż. Jak Ci już nie omieszkałam napisać, scena jakże wybitnego orgazmu ze Snapem mnie wybitnie obrzydziła… za to z cholerną ciekawością przeczytam o współżyciu z Lockhartem XD.
2 sierpnia 2011 o 20:50
UsuńNoo, a może się rozmyślę i będzie z Flitwickiem? ;>
~Nelrinel
Usuń2 sierpnia 2011 o 20:59
Z tym kurduplem? No to powodzenia, będzie oralny cały czas XD.
2 sierpnia 2011 o 21:07
UsuńTaaak a profesor Binns? xD
~Atramentowa
Usuń2 sierpnia 2011 o 21:09
Wtrącę się, fuj, Flitwick jest obrzydliwy, za mały dla Mary, pewnie by nawet nie doszedł. xD
Whahaha, jakież tu tematy się narodziły To fakt, cytując Hermionę (chyba, nie chce mi się szukać) z 2 części, Flitwick był mistrzem pojedynków za swoich młodych lat xD
Usuń~Atramentowa
Usuń2 sierpnia 2011 o 21:13
Okej, rozumiem, że teraz pijemy do tych bardziej prywatnych pojedynków, tych takich łóżkowych, cóż, wolę nie wnikać GŁĘBIEJ jak te pojedynki się prezentowały, biedny Flitwick pewnie był wgniatany w materac i nie potrafił zwyciężać. xD
2 sierpnia 2011 o 21:18
UsuńHahaha, ale przecież mógł być na górze xD Ja się zawsze zastanawiałam, czemu on był niski. Bo był proporcjonalny, nie był więc karłem.
~Atramentowa
OdpowiedzUsuń2 sierpnia 2011 o 21:07
Pisanie erotycznych fragmentów opanowałaś już do perfekcji. xD Kocham Severusa i w sumie podoba mi się ten tutaj, nie mam do niego żadnych zastrzeżeń, nie pasuje mi jednak powód dla którego to robią. Dla mnie se.ks powinien być tylko jeśli ludzi łączy prawdziwe uczucie, jeśli jest miłość, piękna i trwała. Wybacz, w tym temacie jestem niepoprawną romantyczką i zachowanie Mary i Seva mnie po prostu obrzydza. xDA Lockhart to oferma. xD
2 sierpnia 2011 o 21:09
UsuńOpanowałam? Noo, to mogę już przestać je pisać xD Haha, nieno, ale skoro tak, to będą rzadziej. Ano, dla mnie sek.s to to samo, co dla Ciebie, ale w końcu nie każda moja bohaterka ma być taka jak Macy: sek.s tylko zarezerwowany dla osoby, którą kocha. A Mary Madeleine… wiesz, kim była osoba, po której ma imię xD Chcę jednak trochę do niej nawiązać xD
~Atramentowa
Usuń2 sierpnia 2011 o 21:11
Wiem wiem, dlatego tak mnie to opowiadanie ciekawi. xD A ja się zabieram za rozdział pierwszy na dos. xD
2 sierpnia 2011 o 21:13
UsuńOoo! Czyli prolog już jest? xD Tzn, napisany? Chcę go na blogu, no! Przeczytać! xD
~Atramentowa
Usuń2 sierpnia 2011 o 21:14
Jasne, że jest, od dwóch dni. xD
2 sierpnia 2011 o 21:15
UsuńoO” Jedno zdanie na gadu mi wyślij xD
~Isabelle
OdpowiedzUsuń2 sierpnia 2011 o 21:18
+18 a ja nie mam tyle xD no to zaszalałaś dziewczyno :D pozytywnie nakręcona, nie spodziewałam się tego :D no cóż ;D świetnie czekam na kolejny rozdział pozdrawiam! http://everything-scares.blog.onet.pl/
Kobito, ja też nie mam nawet osiemnastki, więc oficjalnie mam zakazane czytać swoją scenę albo przynajmniej robię to na własną odpowiedzialność xD Haha, ale jeszcze pół roku do osiemnastki, łiii xD Prawko robię xD
Usuń~olka
OdpowiedzUsuń2 sierpnia 2011 o 22:15
Widać że Mary nie lubi Lockharta,ale chociaż by szlabanu nie dostała czytając jego książki…………….Pozdrawiam.
Etam, Mary Madeleine to nie typ dziewczyny, która czyta na wakacjach lektury xD
Usuń~Panna de Lenfent
OdpowiedzUsuń3 sierpnia 2011 o 00:05
Kurcze, dziewczyno, mam wrażenie, że czytasz w moich myślach. Bohaterka w jakiś sposób powiązana z Voldemortem, posiadająca imiona po Marii Magdalenie [co prawda w dwóch różnych wersjach, ale co tam], wychowana w sierocińcu, uprawiająca niezobowiązujący seks z Severusem. Aż się dziwnie czuję, bo mam wrażenie, że chociaż wcześniej opublikowałam prolog, a trzy pierwsze rozdziały mam gotowe od jakiegoś czasu, ktoś może uznać to za plagiat. Nieważne – Twój czy mój, w każdym razie plagiat. A nie ukrywam, że kopiowanie to jedna z niewielu rzeczy – zaraz obok nietolerancji i rasizmu – których szczerze nienawidzę. Ale wiesz, to aż niesamowite, że obie zawarłyśmy w swoich opowiadaniach wątek biblijnej grzesznicy, jeszcze do tego w tym samym czasie i niezależnie od siebie. Przyznam, że często do głowy wpada mi jakiś pomysł, a potem, np. za tydzień, widzę podobny na innym blogu, ale coś takiego zdarzyło mi się pierwszy raz. Nie czytałam wcześniej Twoich opowiadań, ponieważ chyba jakoś nigdy na nie nie trafiałam, ale wydaje mi się, że możemy mieć podobne gusta. A to z kolei zdarza się rzadko, bo zdecydowanie więcej jest blogów o dramione, perfekcyjnej Lily czy jeszcze jakichś innych mieszkańcach Gryffindoru. Cieszę się, że trafiłam tu, bo w końcu mogę poczytać coś o ciemnej stronie mocy – moim skromnym zdaniem znacznie bardziej interesującej.Wiem, że to mało istotne, ale to właśnie ze względu na imiona głównej bohaterki postanowiłam zostać tu na dłużej. Cóż mam rzec? Na razie historia się rozkręca, robi się ciekawie, dużo się dzieje, więc nie można się nudzić, ale – sądząc po prologu i tych dwóch pierwszych odcinkach – potem będzie jeszcze lepiej. Pozostaje mi więc tylko czekać, bo pewnie tu wrócę, jako że lubię skomplikowane akcje i oryginalne powiązania między bohaterami – chociażby związki uczennicy z profesorem. I do tego Voldemort, którego skrycie uwielbiam, niemal na równi z fantastycznie wykreowaną Bellatriks i jakże pociągającym Snape’em. Nie obiecuję, że będę czytać na bieżąco, ponieważ z uwagi na natłok zajęć rzadko przeglądam blogi, ale raz na jakiś czas się pojawię, jeśli oczywiście szukasz czytelników. Wiem z własnego doświadczenia, że bywa różnie i czasem wystarcza zaledwie kilka opinii tych stałych, ale nie mam pojęcia, jak Ty to postrzegasz.Hmm… chyba troszkę się rozpisałam. Cóż, czasami dopadają mnie takie słowotoki, a wtedy już trudno mi się powstrzymać.Przepraszam też za ewentualne błędy czy chaotyczny styl wypowiedzi, ale piszę to na szybko, gdyż oczy same mi się zamykają.Pozdrawiam serdecznie[zapomniane-szepty]
3 sierpnia 2011 o 00:30
UsuńJa zaś piszę z komórki teraz i nie mogę wejść na Twojego bloga, ale skoro jest tak, jak mówisz… Kurde, to dziwne i fascynujące zarazem, bo nigdy na Twoim blogu nie byłam i również brzydzę się plagiatem. Nigdy bym nie skopiowała niczego, sama mam zbyt dużo swoich pomysłów. Ja również uwielbiam Bellę, Voldzia wprost wielbię, a czarne charaktery są wg mnie o wiele ciekawsze od białych. Ja jestem ekscentryczką i nie boję się dziwnych mieszanek. Jeśli chcesz, możesz czytać, wiadomo, ja Twój blog też chętnie odwiedzę xD
~Panna de Lenfent
Usuń3 sierpnia 2011 o 01:07
Wiesz, wydaje mi się, że czarne charaktery po prostu mają to coś – coś intrygującego, a zarazem sprawiającego, że trudno jest ich wiarygodnie przedstawic. Może po prostu obie lubimy wyzwania albo same utożsamiamy się z tymi z pozoru złymi bohaterami? Ja właściwie nigdy aniołkiem nie byłam, więc może coś w tym jest. Ty chyba też nie, jak można wnioskowac z powyższego tekstu ; D. W każdym razie dodaję Cię do linków.Pozdrawiam ; )
3 sierpnia 2011 o 01:28
UsuńOj tak, zawsze byłam przeciwko całemu światu, metaforycznie to określając. Ano, ja Cię dodam jutro. Nadal tkwię na komórce xD
Nymph
Usuń3 sierpnia 2011 o 02:13
Mnie i Nelrinel też dodaj, paskudo XD
3 sierpnia 2011 o 09:30
UsuńWieeeem! Ale muszę się zalogować na linki. Widziałaś, ile ja ich mam? Poukładanie tego… lol xD
Nymph
Usuń3 sierpnia 2011 o 11:55
Widziałam, nie wspominając, ze co najmniej 2/5 blogów z Twoich linków są już skasowane XDDDDBtw. Odpisałam na komentarz na swoim blogu.
3 sierpnia 2011 o 11:58
UsuńWiem, ale ja je tam trzymam z sentymentu. Wiesz, te czasy, kiedy ja zaczynałam blogować… aaach, to były czasy. Nie było miejsca na tandetę xD
Nymph
Usuń3 sierpnia 2011 o 12:06
Nawet mój „Przypływ” tam jest! Boże, ale ja byłam wtedy żałosna (nie to, żeby się wiele od tamtego czasu zmieniło) XDDDD
3 sierpnia 2011 o 12:27
UsuńW moich linkach? Łał xD Etam, nie chodzi o żałosność, tylko o sam fakt, że ludzie myśleli wtedy normalnie. Tęsknię za tamtymi czasami!
~Cor
OdpowiedzUsuń3 sierpnia 2011 o 02:16
He, he… Od razu przeszłaś do konkretów, że tak to ujmę. Scenka nie powiem gorąca, aż mi się płytka w laptopie rozgrzała. Chociaż najbardziej podobał mi się opis lekcji u lalusiowatego Gilderoya i MM; reakcja i zachowanie, za które już ją ubóstwiam. Ciekawa jestem jak będzie wyglądał ten szlaban, bo u niego to chyba tylko opisać jego wspaniałe, mężne dokonania. Czekam z niecierpliwością na ciąg dalszy, a dyskusja pod poprzednim rozdziałem doprowadziła mnie do łez… Uśmiałam się jak nigdy. Nie wiem, Ci ludzie wierzą w to, że ktokolwiek to czyta i bierze poważnie?PozdrawiamP.S. Jakbyś mogła Frozenko, to proszę informuj mnie w zakładce PRZYPOMINAJKA, bo do SPAM-u zaglądam rzadko i mogłabym coś przeoczyć, a tak na pewno nic mi nie umknie.Miłego dnia jutro ;) i czekam niecierpliwie na CD.
3 sierpnia 2011 o 09:46
UsuńSpoko, jak pani życzy :D Powiem tak: ta dyskusja pod poprzednim rozdziałem sprawiła, że zamiast siedzieć w niedzielę przed telewizorem i pstrykać pilotem, przeczytałam niezłą komedię xD Ano, chciałam zacząć czymś szokującym, bo nigdy przeważnie żadne opowiadanie nie zaczyna się ostrą sceną, zwykle wszystko jest spokojne. Taki szok lekki. Ale to nie znaczy, że teraz co drugi rozdział będą sceny erotyczne, nie, od tego mam innego bloga xD Teraz chciałabym się skupić na zdejmowaniu maski z Mary Madeleine, odsłoną jej uczuć itp. xD
~Kasia
OdpowiedzUsuń3 sierpnia 2011 o 08:20
Bardzo podoba mi się twój blog tak jak i inne więc nie wiem co tym ludziom przeszkadza w Twoich opowiadaniach :) Pozdrawiam :)
3 sierpnia 2011 o 09:52
UsuńMoże właśnie to, że jest dobry xD Albo to, że to JA go prowadzę, w większości ludzie są jednakowi, to szary tłum, który nie toleruje dziwności i kreatywności xD A ja się dla nich nie zamierzam zmieniać, dalej będę ekscentryczna xD
~Elizabeth
OdpowiedzUsuń3 sierpnia 2011 o 09:42
Jesteś pozytywnie nieprzewidywalna!
3 sierpnia 2011 o 09:50
UsuńWhahaha, jestem straszna xD
~Elizabeth
Usuń3 sierpnia 2011 o 11:25
Nie jesteś! Jeszcze, tak myślę ;p
3 sierpnia 2011 o 11:56
UsuńNo dobra, jestem zUa xD
~Elizabeth
Usuń3 sierpnia 2011 o 16:30
Jeszcze lepiej!
~Mortal.
OdpowiedzUsuń3 sierpnia 2011 o 14:26
Wreszcie czytam coś twojego od prawie samego początku. :) Inne twoje opowiadania czytam od czasu do czasu jak jakiś rozdział naprawdę mnie zaciekawi, a na siostrzenicy straciłam rachubę gdzieś po 260 którymśtam i później nie chciało mi się nadrabiać zaległości. Zazwyczaj też nie komentowałam, bo robiłabym to pod co 3 czy 4 rozdziałem. Ale tutaj będzie inaczej, bo podziwiam tę historię i fabułę, i Ciebie, bo zdołałaś wszystkich zaciekawić i tak wspaniale opisywać zdarzenia. Też chciałabym tak pisać. :DA najbardziej podobała mi się końcówka z Lockhartem, bo sama też go szczerze nienawidziłam w książce (jak pewnie większość osób). No i ogólna postawa Marie, bo jest świetnie wykreowana i widać, że poświęciłaś jej charakterowi dużo czasu. Nareszcie nie ma wkurzającego Malfoya, który jest w prawie każdym opowiadaniu o śmierciożercach. za to też plus. :)
3 sierpnia 2011 o 16:07
UsuńW takim razie bardzo się cieszę, że opowiadanie Ci się podoba. Malfoya tutaj praktycznie nie będzie, jak w większości opowiadań. Będzie się działo ;>
~fear
OdpowiedzUsuń3 sierpnia 2011 o 15:29
hu hu romansik z Sevkiem ? haha dobre. Ale w całej twojej notce najbardziej podobało mi się podsumowanie rozdziału ;] Było świetne i naprawdę uważam, że głupio by było gdybyś się przejęła bo piszesz świetnie, a ja < i nie tylko ja, ale wiele innych osób też> kochamy twoje opowiadania. Pozdrawiam:
3 sierpnia 2011 o 15:59
UsuńZaraz tam romans. Niezobowiujący seks od czasu do czasu. Spodziewałam się tu przez tą scenę kolejnej wojny, a tu taki spokój? xD
~Antalia H.T.
OdpowiedzUsuń3 sierpnia 2011 o 18:28
Cóż, widzę, że skasowałaś komentarz, w którym pisałam, co myślę na temat zastępowania akcji opisami w ‚bohaterach’… To były według Ciebie obelgi? Wydaje mi się, że po prostu nie potrafisz przyjąć krytyki, i dlatego wszystko, co Ci się nie podoba, ignorujesz pod tym pretekstem. To nie jest zbyt dojrzała podstawa. I zauważ, że wcale Cię nie obrażam.
3 sierpnia 2011 o 20:30
UsuńTen również skasuję, ponieważ nie będę z Tobą dyskutować i się tłumaczyć. Dziecinne zachowanie? Nie, raczej ignorancyjne. Powiedz mi, czemu nie odczepisz się łaskawie od mojego bloga? Znajdź sobie jakieś słit opowiadanko o równie słitaśnej Lily i tam się dowartościowuj.
~ona
OdpowiedzUsuń3 sierpnia 2011 o 21:00
Nie wiem czy odpowiadasz jeszcze na wywiaderze, a koniecznie chcę zapytać. W jaki sposób znajdujesz artystów, którym pozujesz i jak to się odbywa? Znacie się od dawna, poznajecie przez internet? Mieszkacie gdzieś blisko siebie, czy niekoniecznie? Jak często masz takie sesje? Ktoś komuś płaci? Pytam bo ciekawi mnie to, sama kiedyś myślałam o modelingu.
3 sierpnia 2011 o 21:43
UsuńOdpowiadam, odpowiadam. Powiem tak. Ja radziłam sobie od samego początku sama. Specjalnie nie musiałam się rozglądać za fotografami. Ja polecam taki patent. Małymi kroczkami zmierzać na szczyt. Nie trzeba płacić 200 zł. za super sesję, która będzie dobra technicznie. Z czasem dobrzy fotograficy zaczną o Ciebie zabiegać.
~ona
Usuń4 sierpnia 2011 o 09:33
Ok, ale co rozumiesz przez ‚małe kroczki’? xD
4 sierpnia 2011 o 09:39
UsuńTo, że jak się nie ma doświadczenia, to wiadomo, że modelka nie zagra przed aparatem tak, żeby to zdjęcie było dobre. Może się krępować, więcej lub mniej, ale nie ma sensu wydać tyle kasy na jedną sesję, kiedy fotograf ją poustawia. Modelka niczego się wtedy nie nauczy. Oczywiście, każdy ma swoje metody, ale ja polecam moją, bo nie straciłam niewiadomo ile pieniędzy na te wszystkie sesje, ale moje doświadczenie jest już znacznie większe. Jakby to określić, hmm… O, rozwijałam się razem z niedoświadczonymi fotografami. Wiesz, ja na początku 0 doświadczenia, fotograf też, a potem, kiedy mój „lewel” rósł, wybierałam fotografów z coraz wyższej półki. Rozumiesz już? xD
~ona
OdpowiedzUsuń4 sierpnia 2011 o 11:46
No dobra, ale jak poznałaś tych fotografów, w jaki sposób się z nimi umówiłaś?
4 sierpnia 2011 o 15:36
UsuńPrzez różne portale dla modelek. Wystarczy w gogle wpisać xD
antypatyczna@vp.pl
OdpowiedzUsuń4 sierpnia 2011 o 10:00
och! czytałam notkę z zapartym tchem! podobało mi się praktycznie wszytko! świetnie opisałaś scenę miłosną Severusa i Marii, lekcję z Lockhartem. Lubię jak ktoś pisze z pasją ale zachowuje taką lekkość. Ty właśnie tak piszesz. Dodaję do linków na http://badstoryofevans.blog.onet.pl/
4 sierpnia 2011 o 10:07
UsuńJa to po prostu kocham, opisywać wszystko, to nie ma nic wspólnego z talentem czy jego brakiem. Jeśli coś się kocha, to się robi wszystko, żeby to było dobre xD Też Cię dodaję xD
~Nadia
OdpowiedzUsuń5 sierpnia 2011 o 00:48
Frozen, bój się wszystkich bogów przeszłych i przyszłych! Czy Ty masz jeszcze czas na coś innego poza pisaniem? Ja szczerze powiem, że ledwo wyrabiam z czytaniem ;) Twoje nowe opowiadanie zapowiada się interesująco. Co z tego, że bohaterka podobna do poprzednich, jak Ci to ktoś zarzucił? Bohaterki mojej wyobraźni też są do siebie podobne, pewnie dlatego że są podobne do mnie :D Ale cieszę się, że się nie przejmujesz głupimi komentarzami. Miałam tu ponarzekać na ich autorów, ale szkoda klawiatury. Nie czekam na nowe posty, bo jeszcze muszę nadrobić stare, lecz mimo to pisz, pisz, bo najważniejsze, że Ty to lubisz ( i garść Twoich fanów).Co jeszcze… Aha! Julia Riddle wróci, tylko głupi onet zabrał jej pocztę i musi wszystko zrobić od nowa.
5 sierpnia 2011 o 10:17
UsuńO kurde, Starzy Starzy Czytelnicy powracają, ja nie mogę, moje marzenie się spełniło :D Już myślałam, że ludzie moich czasów dawno porzcili fanciki na onecie, rozpierzchli się… Ja czekam na rozdział u Ciebie, koniecznie musisz mnie poinformować xD
~Nadia
Usuń5 sierpnia 2011 o 21:24
A widzisz, marzenia się spełniają :) Ale masz rację, ja wszystkie moje stare linki mogę wyrzucić do kosza, blogi zawieszone albo usunięte. Tylko Ty ciągle trwasz na posterunku, a ja wiedziałam, że w końcu się zbiorę do powrotu. Mój nowy adres: http://historia-julii-riddle.blog.onet.pl/Wygląd jeszcze nie dopracowany, więc wejście na własną odpowiedzialność ;D
5 sierpnia 2011 o 21:30
UsuńJa z linkami mam tak, że jak ktoś się na linki-frozenki dostanie, to już na zawsze zostanie xD Jestem sentymentalna, i co z tego, że połowa blogów jest usunięta? xD Ooo, chcesz szablon? xD Z chęcią zrobię, tylko mi dostarcz zdjęcia. Na gg możesz mi wysłać: 12554927
~Katte
OdpowiedzUsuń5 sierpnia 2011 o 21:19
Witaj ; )Przypadkiem weszłam na Twojego bloga i o dziwo, zatrzymałam się ; )Co prawda, teraz ciągle pojawia się opowiadanie o tematyce Potterowskiej, aczkolwiek zaciekawiłaś mnie. Romans ze Snapem mnie tutaj załkowicie zaskoczył, ponieważ nigdy takowych nie czytałam. No oczywiście, podoba mi się; )Na razie widzę, tylko dwa rozdziały+prolog. Będę z chęcią czekała na kolejne ; ) Tylko z tego co wyczytałam, bohaterka chyba idzie do ostatniej klasy, a mimo wszystko Gilderoy i wjazd Pottera i Rona na samochodzie, jest z drugiej częsci. Podoba mi się takie zestawienie, niektórych scen, w innym czasie ; )Życzę dużo weny ; )PS> jeśli możesz mnie powiadamiać o nowościach, byłabym wdzieczna.www.skrzydla-wspomnien-katte.blog.onet.pl
~Nadia
Usuń5 sierpnia 2011 o 21:30
O tak, ta dziewczyna umie zaszokować :) A Snape wcale nie jest aż taki oślizgły jak go Potter opisuje ;PA rozwiązanie czasowe bardzo dobre, nie każdy główny bohater musi chodzić z Harrym do klasy, prawda?
5 sierpnia 2011 o 21:34
UsuńNo właśnie. Hmm, w moich opowiadaniach tylko na scp i ss główne bohaterki są w wieku Pottera. Powiem szczerze: dawniej mnie kręciło opisywanie scen w Hogwarcie, ale w sumie po co robić to wciąż i wciąż, lepiej wymyślać i zmieniać! xD
~Aga:P
OdpowiedzUsuń5 sierpnia 2011 o 22:40
Ten blog jest extra!!! Zresztą jak wszystkie twoje blogi. Mam nadzieję, ze szybko dodasz coś nowego.Pozdrawiam:)
6 sierpnia 2011 o 09:02
UsuńŁał, dzięki xD Mojego brata dziś nie ma, więc ja oblegam kompa i rozdział dzisiaj dodaję xD
~ThisLove ;D
OdpowiedzUsuń6 sierpnia 2011 o 14:34
Na pewno się tego nie spodziewałam xD Mary i Snape ? Dobra, już się przyzwyczaiłam do Twoich pomysłów ;D Odcinek naprawdę świetny. Uwielbiam Twoje opowiadania ;) Skądś znam te zdjęcie Mary Madeleine Lucie Francis (Riddle) w bohaterach xD
6 sierpnia 2011 o 14:37
UsuńHahaha, co do zdjęcia, to mam do powiedzenia tylko tyle: ;> Ale nie, to nie ja. Powiem tak. Ja jestem we wszystkich moich opowiadaniach. Nawet na bohaterach. Ale nie jestem z pewnością żadną z głównych bohaterek. Szukajcie więc ;>
~Sheirana
OdpowiedzUsuń10 sierpnia 2011 o 21:37
Ubawiłam się niezmiernie komentarzami pod poprzednim rozdziałem xD Ach, jak ja lubię jatki na blogach, mam wtedy taką radochę z tych wszystkich niewydarzonych krytykantów, którzy sami do końca nie wiedzą, o czym mówią, ale są najmądrzejsi.A tak na główny temat – opowiadanie mi się podoba jak najbardziej, aczkolwiek nie podzielam seksualnej fascynacji Snapem. Ale o gustach się nie dyskutuje ^^. I proszę mnie łaskawie powiadamiać o NN xPPozdrawiam.[sheirana]
10 sierpnia 2011 o 21:57
UsuńEtam zaraz seksualna fascynacja. Dziewczątko jest zagubione, no a Snape zna jej sekret i w ogóle… jest jej ojcem i kochankiem w jednym, jeżeli to w ogóle możliwe xD
~Sheirana
Usuń11 sierpnia 2011 o 00:45
Takie tam pseudo-kazirodztwo, ale to nie szkodzi xD Różne rzeczy się w życiu przerabia, zwłaszcza w takim życiu, czyż nie? ^.^
11 sierpnia 2011 o 15:27
UsuńTaaak, i zwłaszcza jeśli jest się stworzonym przez Frozenkę. Na scp dzieje się podobnie przecież, nie? xD Więc nie powinno to dziwić xD
~Sheirana
Usuń11 sierpnia 2011 o 18:04
A czy mnie to dziwi? Mnie już nic nie zdziwi, a już tym bardziej w Twoim wykonaniu xDNawiązując do tematu niżej, ja powinnam jeszcze czekać aż 3 lata, ale mało mnie to obchodzi. 15 skończyłam, więc mi nie zaszkodzi xD
11 sierpnia 2011 o 20:40
UsuńHahaha, każdy czyta na własną odpowiedzialność. Przed każdą sceną miłosną jest informacja xD Za chwilę rozdział xD
~Sheirana
Usuń11 sierpnia 2011 o 21:14
Wiesz, mnie już chyba nic nie zaszkodzi, więc mi to zwisa, grunt, że nie próbuję wcielać w życie tego wszystkiego, co już czytałam xD
11 sierpnia 2011 o 21:17
UsuńHaahha xD Kurde. Coś znów się z onetem dzieje. Miał być rozdział, ale nie mam pojęcia, kiedy będzie, bo się opublikować nie chce. Znając życie, jutro rano, jak na kompa wejdę, to będzie z dziesięć tych samych „3 rozdziałów” opublikowanych. Bądźcie w takim wypadku łaskawi i komentujcie pod najbardziej świeżym, ok? xD
~Sheirana
Usuń11 sierpnia 2011 o 21:45
Ach, Onet… Ksiądz Natanek powinien to w jakimś swoim kazaniu uznać za dzieło szatana.A tak z innej beczki, zastanawiałam się po lekturze tych przezabawnych komentarzy pod 1. rozdziałem, gdzie we wszystkich Twoich głównych bohaterkach podobieństwo i jakoś nie mogę się doszukać łudzącego podobieństwa pomiędzy, np. Sophie, Dżahmes i Macy, ale dobra… Niektórzy widzą rzeczy, których nie ma, tak niestety bywa.
11 sierpnia 2011 o 21:59
UsuńNormalnie tamte osoby to jakieś medium, bo inaczej tego określić nie mogę xD
zuzanka331361@buziaczek.pl
OdpowiedzUsuń11 sierpnia 2011 o 09:55
a wiec tak – ja też nie muszę zasiadać przed telewizor by się pośmiać, bo widzę, ze u ciebie niezły cyrk jest. powiem ci, że też przypuszczałam że będzie niezła afera, bo takie blogi o zabarwieniu religijnym, raczej często się z tym spotykają. dobrze, że się tym nie przejmujesz. ludzie tutaj są mocni w gębie i tylko z anonima potrafią pisać. chore. a co do rozdziału to bardzo mi się podobał, chociaż powinnam go w sumie przeczytać za 6 lat Oo. w każdym razie zgadzam się że Lockhart to laluś, jakich mało. ja to bym go powiesiła za te blond kudły pod moim żyrandolem. dobra, idę skończyć czytać tą kłótnie, bo się wciągnęłam :D .
zuzanka331361@buziaczek.pl
OdpowiedzUsuń11 sierpnia 2011 o 09:56
a wiec tak – ja też nie muszę zasiadać przed telewizor by się pośmiać, bo widzę, ze u ciebie niezły cyrk jest. powiem ci, że też przypuszczałam że będzie niezła afera, bo takie blogi o zabarwieniu religijnym, raczej często się z tym spotykają. dobrze, że się tym nie przejmujesz. ludzie tutaj są mocni w gębie i tylko z anonima potrafią pisać. chore. a co do rozdziału to bardzo mi się podobał, chociaż powinnam go w sumie przeczytać za 6 lat Oo. w każdym razie zgadzam się że Lockhart to laluś, jakich mało. ja to bym go powiesiła za te blond kudły pod moim żyrandolem. dobra, idę skończyć czytać tą kłótnie, bo się wciągnęłam :D .
11 sierpnia 2011 o 15:30
UsuńHahaha, a ja dopiero tę scenę za pół roku mogłabym przeczytać. Moją scenę :D No cóż, ale człowiek sie rozwija. Mnie tam w sumie nawet bawi tamta wojna, ciekawa jestem, kiedy wybuchnie kolejna, bo już mi się powoli nudzi przed komputerem :D MNIE xD A ja jestem tak uzależniona, że szok xD